Ostatni raz tak długa seria kolejnych przegranych zdarzyła im się w lutym 2004 roku.

Gortat zagrał lepiej niż w ostatnich meczach, szczególnie w ataku, ale gorzej niż w poprzednim spotkaniu przeciwko swojej byłej drużynie (przegranym 4 listopada na Florydzie 94:115), gdy zdobył 14 punktów i miał 11 zbiórek (siedem w ataku, czym wyrównał rekord kariery).

Reklama

W niedzielę Polak przebywał na parkiecie 32 minuty i był trzecim strzelcem zespołu, przy wysokiej skuteczności. Trafił sześć z ośmiu rzutów z gry i spudłował jedyny wolny, miał sześć zbiórek w obronie, dwie asysty, dwa bloki, stratę i faul.

Najwięcej punktów dla Suns zdobyli Shannon Brown - 17 i Jared Dudley - 15. Luis Scola dorzucił 11, a Markieff Morris - 10.

W zespole gości, w którym zabrakło kontuzjowanego Hedo Turkoglu, wyróżnili się J.J. Redick - 20 pkt i 9 asyst, Andrew Nicholson - 19 i 9 zbiórek, Glen Davis - 15 i 7 zb. oraz Nikola Vucevic - 12 i 9.

Reklama

W tym meczu Suns musieli sobie radzić bez swego najlepszego strzelca, chorego Gorana Dragica oraz leczącego kontuzję rezerwowego P.J. Tuckera. Słoweński rozgrywający do niedzieli był jedynym obok Gortata koszykarzem Phoenix, który wszystkie mecze rozpoczynał w pierwszej piątce.

Początkowo jego brak wcale nie był odczuwalny. Dragic ma tendencje do przetrzymywania piłki i nazbyt indywidualnej gry. Tymczasem pod jego nieobecność drużyna grała bardzo zespołowo, szczególnie na początku spotkania, bo potem było już różnie. Prowadzący grę Sebastian Telfair (8 asyst) dostrzegał kolegów na dobrych pozycjach.

Reklama

M.in. po jego podaniu Gortat efektownym wsadem z powietrza zdobył ostatnie w pierwszej kwarcie punkty dla Suns, którzy wygrali tę część spotkania 23:20. W pierwszych 12 minutach Polak miał więcej punktów (8) niż w całym poprzednim spotkaniu z Los Angeles Clippers.

W drugiej kwarcie, którą Polak w większości przesiedział na ławce, rywale po serii rzutów z dystansu Redicka wyszli na kilkupunktowe prowadzenie i schodzili na przerwę przy korzystnym dla siebie wyniku 53:48.

W trzeciej, z Gortatem na boisku, gospodarzom udało się zmniejszyć straty. Po rzucie polskiego środkowego z półdystansu Suns odzyskali prowadzenie (59:57), ale tę część gry kończyli, przegrywając jednym punktem (70:71).

Decydującą czwartą kwartę rozpoczęli z Jermaine'em O'Nealem na pozycji środkowego. Początkowo było nawet 72:71 dla "Słońc", ale od remisu 75:75 Magic przejęli inicjatywę i nie oddali jej już do końca. Gdy zmiennik Gortata schodził z boiska (z dorobkiem 9 pkt i 5 zbiórek) na 4.59 minut przed końcem spotkania, koszykarze Phoenix przegrywali 82:91.

Z Polakiem w składzie drużyna poprawiła grę w obronie. Po dość desperackim, ale celnym rzucie Gortata o tablicę było już tylko 88:93. Potem zebrał on piłkę w obronie i w kolejnej akcji, na 2.14 minut przed końcem spotkania, mógł jeszcze zmniejszyć straty, ale spudłował z odległości dwóch metrów od kosza.

Od tego momentu nerwowo grający gospodarze zdobyli tylko dwa punkty i skuteczniejsi tego dnia (52 procent z gry, Suns - 46) i lepiej zbierający (44 - 29) goście nie pozwolili sobie odebrać zwycięstwa.

Mecz w hali US Airways Center oglądało 13 565 widzów, czyli zajęta była tylko połowa miejsc na trybunach.

Suns z bilansem siedmiu zwycięstw i 15 porażek spadli na przedostatnie, 14. miejsce w Konferencji Zachodniej. Meczem z Orlando rozpoczęli najdłuższą w sezonie serię pięciu kolejnych spotkań na własnym parkiecie. W środę zagrają z Memphis Grizzlies, a potem z Utah Jazz (piątek), Sacramento Kings (poniedziałek) i Charlotte Bobcats (środa).