W drodze do finału w play off Warriors nie zaznali porażki, a każdy mecz wygrywali średnio różnicą 16,3 punktów. Takiej dominacji w NBA wcześniej nikt nie widział. Na razie broniący tytułu Cavaliers nie są przeszkodą bardziej wymagającą od poprzednich.

Reklama

W czwartek na inaugurację decydującej rywalizacji drużyna ze stanu Ohio przegrała 91:113. W niedzielę zaprezentowała się lepiej w ataku, ale zatrzymać gwiazd gospodarzy nie zdołała.

Gościom sił na prowadzenie równorzędnej walki starczyło jedynie na pół meczu. Do przerwy bowiem Warriors wygrywali tylko 67:64. Podopieczni Steve'a Kerra, którego z powodów zdrowotnych na ławce trenerskiej brakowało przez ostatnie sześć tygodni, przewagę zaczęli powiększać w trzeciej części gry i na ostatnie 12 minut wychodzili prowadząc 14 punktami.

Reklama

Początek czwartej kwarty dawał nadzieję, że w meczu będą jeszcze emocje. Koszykarze z Oakland w ofensywie okazali się jednak lawiną, której nie sposób zatrzymać. W odstępie zaledwie dwóch minut zwiększyli przewagę z 11 do 22 punktów i na twarzach zawodników Cavaliers pojawiło się zrezygnowanie.

W odniesieniu wyraźnej wygranej Warriors nie przeszkodziło nawet popełnienie 20 strat (rywale mieli dziewięć).

Najwięcej punktów dla zwycięzców zdobył Kevin Durant - 33. Do tego miał 13 zbiórek, sześć asyst i pięć bloków. Stephen Curry dołożył 32 pkt, 11 asyst i 10 zbiórek, co złożyło się na jego pierwsze w karierze tzw. triple-double w finałowym meczu. Skuteczny był także Klay Thompson - 22 pkt.

W pierwszej połowie popełniliśmy za dużo strat. Później byliśmy uważniejsi i do tego dołożyliśmy dobrą grę w obronie. Staraliśmy się nie komplikować niczego niepotrzebnie - powiedział Durant.

Reklama

Wśród Cavaliers tradycyjnie prym wiódł LeBron James. Dorobek 32-letniego skrzydłowego to 29 pkt, 14 asyst i 11 zbiórek. Tym samym zanotował ósme w karierze finałowe triple-double. Nikt w decydujących seriach nie uzyskiwał ich częściej, a również ośmiokrotnie dokonywał tego legendarny Magic Johnson.

To był pierwszy mecz finału od 47 lat i dopiero drugi w historii, w którym zawodnicy z obu drużyn mieli triple-double.

W pokonanej drużynie na wyróżnienie zasługuje jeszcze Kevin Love - 27 pkt. Słabszy dzień miał natomiast Kyrie Irving. Zdobył 19 pkt, trafiając tylko osiem z 23 rzutów z gry.

Teraz rywalizacja przenosi się do Cleveland. Trzeci mecz odbędzie się w nocy ze środy na czwartek.

W finale po raz trzeci z rzędu grają te same drużyny, co ma miejsce pierwszy raz w historii. W 2015 roku Warriors wygrali 4-2, a w kolejnym ulegli 3-4, choć prowadzili 3-1. Nikt wcześniej w decydującej serii nie zmarnował takiej przewagi. Rok temu w drużynie z Oakland nie było jednak jeszcze Duranta.