"Polski koszykarz niedługo będzie musiał się stawić na rozprawę sądową" - mówi jego obrońca z urzędu Manuel Villar. "Został wypuszczony tylko dlatego, że ma nieposzlakowaną przeszłość. Za swój czyn grozi mu kilka miesięcy w hiszpańskim więzieniu. Myślę jednak, że skończy się na karze finansowej" - twierdzi mecenas Villar.

Obrońca reprezentacji Polski wpadł w tarapaty po tym, jak z grupą innych koszykarzy wybrał się do dyskoteki, żeby tam odreagować stres związany z nieudanym dla Polaków występem w mistrzostwach Europy. Wszyscy bawili się świetnie, a tańce trwały do wczesnym godzin rannych. Wtedy to rozbawiony Kitzinger postanowił zabrać dopiero co poznaną dziewczyną na spacer po plaży w Alicante. Według niego w trakcie spaceru panienka miała skraść mu portfel z dokumentami i pieniędzmi - pisze "Fakt".

Kiedy Iwo się spostrzegł, że został obrabowany, natychmiast zawiadomił policję. Dziewczyna oczywiście wyparła się wszystkiego. Znała język hiszpański, więc jej racje były bardziej zrozumiałe dla mundurowych, z którymi Polak usiłował dyskutować po angielsku. Ponieważ żaden z policjantów Kitzingera nie rozumiał, z każdą minutą sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. Zdenerwowany zawodnik krzyczał i wymachiwał rękami. W pewnym momencie doszło do szamotaniny między nim a jedną z policjantek. Świadkowie zajścia twierdzą, że to funkcjonariuszka uderzyła koszykarza. Z kolei w oficjalnym komunikacie hiszpańskiej policji podano, że Polak napadł na policjantkę na służbie.

"Jestem niewinny" - broni się Kitzinger. "Nikogo nie uderzyłem. To ja wezwałem na pomoc policję, a oni potraktowali mnie jak śmiecia. Dziewczynie, która mnie okradła, nic się nie stało. A ja mam teraz przechlapane" - żali się obrońca polskiej reprezentacji.

Sekundy po starciu z policjantką trzej inni mundurowi obezwładnili zdezorientowanego koszykarza, rzucili go na bruk i skuli kajdankami. Przy okazji rozbił się też stojący przed lokalem stolik. Policjanci założyli Polakowi kajdanki na ręce. Kitzinger twierdzi, że były zapięte wyjątkowo ciasno. Krzyczącego z bólu Kitzingera funkcjonariusze brutalnie zawlekli do samochodu policyjnego i zawieźli na komisariat.

"Mam całe poranione ręce i guza na czole. Nie potrafię uwierzyć, że to wszystko mnie spotkało. Chyba pozwę do sądu hiszpańską policję" - mówi koszykarz łamiącym się głosem. "Iwo nie ma żadnych szans na wygranie takiej sprawy. Niech lepiej okaże skruchę i spokojnie wróci do Polski" - twierdzi jego adwokat Manuel Villar.

Nasza drużyna narodowa przegrała trzy mecze na mistrzostwach Europy i w czwartek niekompletna odleciała do kraju. Mimo to wczoraj hiszpańskie media bardzo interesowały się naszą kadrą. Przed wyjściem z sądu czekał na Kitzingera tłum dziennikarzy. Dla nich polski koszykarz był bohaterem dnia. Sam Iwo też na pewno długo nie zapomni ostatniego wieczoru na turnieju w Hiszpanii. "Jeśli jest winny, wyciągniemy wobec niego surowe konsekwencje" - grzmi prezes PZKosz Roman Ludwiczuk.











Reklama