Reprezentacja Polski koszykarzy po raz drugi uległa drużynie USA w historii występów w mistrzostwach świata i nie zdołała zrewanżować się za porażkę sprzed 52 laty w Urugwaju 61:91. W 1967 roku obie drużyny grały w fazie finałowej w Montevideo w szóstej, przedostatniej rundzie. Tym razem w Pekinie stawką była siódma lokata, którą zajęli Amerykanie występujący w Chinach jako obrońcy tytułu. To miejsce ekipy zza oceanu - najgorsze w historii - to największa sensacja mistrzostw.

Reklama

Biało-czerwoni kończą udział w MŚ z bilansem 4-4. Po znakomitym początku, gdy wygrali cztery mecze - najpierw trzy w grupie (z Wenezuelą, Chinami i Wybrzeżem Kości Słoniowej), a potem kluczowy z Rosją w drugim etapie (79:74), doznali porażek z wyżej notowanymi rywalami: Argentyną (65:91), Hiszpanią w ćwierćfinale (78:90), Czechami (84:94) i USA.

Spotkanie z USA przebiegało pod znakiem dominacji Amerykanów w pierwszej połowie i odważnej walki biało-czerwonych w drugiej części meczu. Koszykarze NBA podrażnienie porażkami z Francją w ćwierćfinale i Serbią w meczu o miejsca 5-8, wyszli na parkiet nadzwyczaj zmobilizowani. Trafiali z dystansu, co we wcześniejszych meczach nie było ich najmocniejszą stroną.

Reklama

Natomiast Polacy mieli kłopoty ze skutecznością rzutów zza linii 6,75 m. Koszykarze zza oceanu prowadzili 9:4, 11:6 po rzutach m.in. Harrisona Barnesa i Donovana Mitchella za trzy punkty. Po dwóch dobrych akcjach Polaków - Mateusza Ponitki, który trafił sprzed nosa Donovana Mitchella oraz 18-letniego Aleksandra Balcerowskiego, który od końcowej linii minął dwóch obrońców USA i zakończył manewry imponującym wsadem do kosza, były tylko cztery punkty 14:18 w 6. minucie.

Reklama

Do końca tej części biało-czerwoni nie zdobyli już punktu i po 10 minutach Amerykanie wygrywali 28:14. W drugiej kwarcie szkoleniowcy obydwu ekip korzystali ze zmienników, ale nie zmieniło to obrazu gry. Zawodnicy NBA jeszcze powiększyli przewagę (31:14, 41:23).

W pierwszej połowie zawodnicy słynnego trenera Gregga Popovica, pięciokrotnego mistrza NBA z San Antonio Spurs, trafili 8 z 13 rzutów za trzy punkty, podczas gdy biało-czerwoni zaledwie 1 z 15.

Po przerwie Polacy wyszli na parkiet zmobilizowani i gotowi do walki. Znakomicie spisywał się kapitan Adam Waczyński, który trafiał z obwodu, ale potrafił też minąć rosłych rywali. Skuteczni byli A.J. Slaughter i Mateusz Ponitka odważnie wpychający się pod kosz. W obronie +czapy+ zawodnikom NBA rozdawał Damian Kulig (w sumie miał trzy bloki, choć w statystykach widnieje tylko jeden).

Polakom, podopiecznym trenera Mike'a Taylora, dwa razy udało się zmniejszyć straty do różnicy siedmiu punktów - 47:53 po rzucie Waczyńskiego zza linii 6,75 m w 26. minucie oraz akcji Ponitki, który od nowego sezonu występować będzie w euroligowym Zenicie Sankt Petersburg, w 32. minucie (58:65).

Za każdym razem Amerykanie odpowiadali jednak szybko - trafiali spod kosza lider Indiany Myles Turner, który w jednej z akcji wszedł w bliski +kontakt+ z walecznym Adamem Hrycaniukiem oraz Donovan Mitchell. Lider USA, rozgrywający Utah Jazz uzyskał double-double 16 pkt i 10 asyst i nie pomylił się w żadnym z czterech rzutów zza linii 6,75 m.

Biało-czerwoni pokazali, że potrafią walczyć do końca z zaangażowaniem, że gra sprawia im radość, a kilkanaście pięknych ich akcji chińska publiczność nagradzała częstymi brawami.

Polska - USA 74:87 (14:28, 16:19, 25:16, 19:24)
Polska: Mateusz Ponitka 18, Adam Waczyński 17, A.J. Slaughter 15, Damian Kulig 9, Michał Sokołowski 7, Adam Hrycaniuk 4, Aleksander Balcerowski 2, Dominik Olejniczak 2, Łukasz Koszarek 0, Aaron Cel 0, Karol Gruszecki 0, Kamil Łączyński 0
USA: Donovan Mitchell 16, Joe Harris 14, Khris Middleton 13, Derrick White 12, Harrison Barnes 10, Jaylen Brown 8, Myles Turner 7, Mason Plumlee 4, Brook Lopez 3