Dwa lata temu w Belgradzie biało-czerwoni triumfowali w klasyfikacji medalowej mistrzostw, zdobywając siedem złotych, dwa srebrne i trzy brązowe medale. Był to ich najlepszy start w imprezie tej rangi.

Do Szkocji lecimy z takimi samymi szansami, jak dwa lata temu do Serbii. Jest tylko kwestia kolorów medali. To w tej chwili jest nie do rozstrzygnięcia, czy złotych medali będzie znów aż siedem. Takiej gwarancji nie dam. Jedziemy jednak mocną ekipą, a mówią o tym m.in. miejsca rankingowe. Inni jednak też chcą jednak wygrywać - zaznaczył Kęcki.

Reklama

Podkreślił, że PZLA tak ułożyła skład reprezentacji, żeby każdy z jadących do Glasgow zawodników miał szansę awansu do finału.

Jeżeli wszyscy awansują do ścisłego finału, będziemy mogli mówić o świetnym starcie. Szkoleniowo jest to także dla nas informacja, jak przebiegały przygotowania od początku listopada. Musimy to sprawdzać, chociażby dlatego, że mistrzostwa świata na stadionie są w Katarze dopiero na przełomie września i października. Dlatego potrzebny jest ogląd, jak wygląda baza naszych zawodników w połowie cyklu przygotowań do najważniejszej imprezy roku - dodał Kęcki.

Reklama

W jego ocenie każdy reprezentant Polski może w Glasgow zdobyć medal - warunkiem jest przynajmniej osiągnięcie najlepszych rezultatów w sezonie czy zbliżenie się do rekordów życiowych.

"To nie jest sytuacja częsta, ale ona bardzo cieszy. Być może Norbert Kobielski w skoku wzwyż do tej pory nie pokonał poprzeczki zawieszonej bardzo wysoko, ale podczas mistrzostw Polski dobrze wyglądał przy próbach na 2,27 i naszym zdaniem może tyle skoczyć. A taka wysokość osiągnięta w pierwszej próbie może dać medal" - zaznaczył dyrektor sportowy PZLA.

Kęcki liczy, że dobrze zaprezentują się kulomioci, którzy w tym sezonie borykali się z różnymi problemami.

Konrad Bukowiecki jest w tym momencie ze swoim trenerem w Katarze. Oni mają już ten system sprawdzony. Zwyżka jego formy powinna być widoczna w Glasgow. Michał Haratyk już w Toruniu podczas mistrzostw kraju pokazał, że jego dyspozycja rośnie. To są bez wątpienia kandydaci do medali - dodał.

Za takich uważa także polskich tyczkarzy i - jak przyznał - jest mu bez różnicy, który z trójki: Piotr Lisek, Paweł Wojciechowski i Robert Sobera wygra. Byleby był to Polak - wspomniał.

Reklama

Wyraził także nadzieję, że płotkarka Klaudia Siciarz przeanalizowała z trenerką start w ubiegłorocznych mistrzostwach Europy w Berlinie, który nie był do końca udany.

W Glasgow może pokazać się ze świetnej strony. Trzeba walczyć o finał, a każda zdobycz ponad to w przypadku tej młodej zawodniczki będzie rewelacją. Jeżeli pobiegnie poprawnie technicznie w eliminacjach, to nabierze pewności siebie i może zaskoczyć. Nie mam niestety wglądu w przyszłość i musimy poczekać, co się wydarzy - powiedział Kęcki.

Przyznał, że 10 medali przywiezionych przez Polaków z Glasgow - bez względu na kolor medali - uzna za sukces.

Po to się startuje w takich zawodach, żeby walczyć o podium - podsumował.

Reprezentacja Polski na HME w Glasgow liczy 32 nazwiska. Szans medalowych jest kilkanaście. Liderami światowych list są Piotr Lisek w skoku o tyczce i Iga Baumgart-Witan w biegu na 400 m, a liderką europejskich tabel Ewa Swoboda w sprincie na 60 m.