Na 10 000 m triumfował w trzech mistrzostwach globu - w 2013 w Moskwie, w 2015 w Pekinie i 2017 w Londynie. W Dausze w tym roku nie wystąpił, bo szlifował formę przed październikowym maratonem w Chicago. Zajął w nim jednak ósme miejsce. To przesądziło o zmianie decyzji 36-letniego biegacza, który do maratonu w igrzyskach w Tokio przygotowywał się przez dwa ostatnie lata.

Reklama

"Mam nadzieję, że nie straciłem szybkości, trenuję ciężko i zobaczymy, co będę w stanie zrobić" - powiedział Farah, który podkreślił, że w Japonii nie zamierza walczyć na 5000 m.

W 2018 roku Brytyjczyk wygrał maraton w Chicago i czasem 2:05.11 poprawił rekord Europy. Był to wówczas dopiero jego trzeci w karierze start na tym dystansie. Przyznawał jednocześnie, że brakuje mu atmosfery rywalizacji na stadionie.

"Brakuje mi tej specjalnej atmosfery na stadionie, +kółeczka+ honorowego po biegu. Chciałbym wystąpić znowu w barwach mojego kraju" - podkreślał.

Pod koniec 2016 roku z rąk królowej Elżbiety II otrzymał tytuł szlachecki i od tej pory może używać tytułu "Sir".

Reklama