"Jak lecieliśmy do USA, Anita siedziała w środku, a my z Szymonem Ziółkowskim po bokach. Potem trzy dni dochodziliśmy do siebie" - wspomina w rozmowie z "Faktem" Kaliszewski, który podobnie jak Ziółkowski do ułomków nie należy.
Nie chodzi jednak tylko i wyłącznie o luksus młociarki. Włodarczyk ma problemy z kręgosłupem - cierpi na dyskopatię i nie może ryzykować kontuzji na pokładzie samolotu. "Jeśli masz uraz kręgosłupa, to nawet krótki lot może spowodować, że coś się obluzuje. Trzeba dmuchać na zimne, obchodzić się z naszą mistrzynią jak z jajkiem. Czasami jeden szczegół decyduje o wszystkim, dlatego nie warto ryzykować" - przekonuje Kaliszewski. Dlatego walczył w związku lekkoatletycznym o specjalny bilet dla Włodarczyk.
"Na takich zawodników nie można szczędzić pieniędzy. Chciałbym stworzyć jej profesjonalny zespół, żeby, podobnie jak Justyna Kowalczyk, miała wszystko, co jest potrzebne w przygotowaniach do zawodów. Anita nie jest gorszą sportsmenką od Justyny. Też jest najlepsza na świecie, a przed nią jeszcze wiele zwycięstw" - zapewnia Kaliszewski.