"Nie zmienia się tego, co jest dobre. Jedynie można ulepszać. Poniedziałek zaczęłam od trzech gotowanych jajek. W następnych dniach będę dodawała po jednym, aż do finałowego konkursu, w którym mam nadzieję wystąpić" - powiedziała w rozmowie z PAP rekordzistka świata w rzucie młotem.

Reklama

Przed ważnymi imprezami zazwyczaj kończy na czterech jajkach, ale przed finałem w Berlinie skusiła się na jeszcze jedno. "To piąte mi pomogło i przyczyniło się do rekordu świata" - wspomniała.

Na zebranie polskiej ekipy przyszła jako ostatnia, spóźniona kilkanaście minut, ale przypomniała, że ... ostatni będą pierwszymi. "Jakiś wariacki jest ten poniedziałek, ciągle w biegu. Śniadanie, trening, kąpiel, lekka odnowa, obiad, zebranie, konferencja prasowa, czas dla mediów, kolacja, otwarcie mistrzostw i chyba będzie północ jak wrócę do hotelu" - dodała.

Mimo napiętego harmonogramu, humor podopiecznej Krzysztofa Kaliszewskiego dopisywał. Jedyny niepokój wzbudziła informacja, jaką przywiózł po oficjalnym treningu ze Stadionu Olimpijskiego Szymon Ziółkowski, że koło jest zbyt śliskie.

"Jeśli to prawda, to nie lubię takiej nawierzchi. Ale na razie nie chcę o tym myśleć, sprawdzę sama to koło" - zaznaczyła.

Reklama

Jak podkreśliła, jest bardzo zadowolona z poniedziałkowych zajęć. Ćwiczyła rzuty cięższym o kilogram młotem, czyli "piątką" i - jak ocenił Kaliszewski - dziesięć rzutów było udanych.

Późnym wieczorem, nie na stadionie, jak to zazwyczaj bywało, lecz w centrum stolicy Katalonii, odbędzie się uroczystość otwarcia 20. mistrzostw Europy. Dzień później lekkoatleci, a jest ich tu ponad 1300 z 50 państw (w tym 71 Polaków), rozpoczną walkę o medale. Pierwszymi będą chodziarze, którzy o ósmej wyruszą na 20-kilometrową trasę.