Irlandczyk Daniel Martin z grupy Garmin wygrał 9. etap Tour de France. Michał Kwiatkowski był trzeci. W żółtej koszulce lidera wciąż jedzie Chris Froome. 168 kilometrów. Etap krótki, ale za to huśtawka na pięciu pirenejskich przełęczach. Przekrój trasy to zęby piły pod gigantycznym szkłem powiększającym. Pułapki wiraży kręcących się dokoła własnych ogonów, kąśliwe zakręty, zdradliwe zjazdy i wykańczające podjazdy w żarze odbierającym oddech.

Reklama

Na starcie szaleństwo. Lider sam w peletonie pozbawiony wsparcia kolegów ze Sky, a obok niego Contador, Valverde i Evans w komplecie. Ostatni podjazd. 32 kilometry do mety. Zostawili za sobą pokryte białymi płaszczami śniegu Pireneje, minęli miasteczkach o szarych dachach z łupek, wjechali w zieleń lasów. Na czele para uciekinierów. Pół minuty za nimi peleton z żółtą koszulką.

Ostatnie 30 kilometrów to szaleńczy zjazd, jakby się spadało w szybie windy wieżowca. Wyskakuje Kwiatkowski. Nie dochodzi prowadzącej pary irlandzko-duńskiej. Za to Polaka wchłania peleton. Most nad wzburzonym potokiem. Ostry zakręt. Irlandczyk czai się za plecami Duńczyka. Wiraż. Atak. Daniel Martin wygrywa. Kwiatkowski przyprowadza peleton.