W efekcie firma, która wygrała konkurs na scenariusz, zamiast wystartować w drugim przetargu, niejako automatycznie, z wolnej ręki dostała też kontrakt na organizację imprezy.
Stadion otwierany był pod koniec stycznia 2012 r. z pompą. Zagrały zespoły Voo Voo i Haydamaky, po nich Zakopower, Coma, T.Love z gościem specjalnym Stanisławem Sojką i Lady Pank. Po występach muzycznych był pokaz sztucznych ogni. Dwa lata po fakcie okazuje się, że Narodowe Centrum Sportu – Rozliczenia, organizując otwarcie, nie tylko musiało zmagać się z dwukrotnym przesunięciem terminu na oddanie obiektu, ale także złamało prawo zamówień publicznych.
Ujawniła to kontrola UZP, do której dotarł DGP. Jak wynika z jej ustaleń, najpierw NCS ogłosiło otwarty konkurs na koncepcję artystyczną otwarcia. Wystartowało 20 firm, z tego 6 zagranicznych. W regulaminie konkursu widniał zapis, że zwycięzca (okazał się nim ARS Communication) przeniesie prawa autorskie na zamawiającego. Jednak już załącznika do umowy z takim przeniesieniem praw nie podpisano. Dlaczego? Nie wiemy. Ani NCS, ani ARS Communication nie odpowiedziały. Ale brak załącznika zdecydował, że NCS nie mógł ogłosić drugiego przetargu na organizację imprezy. Zamiast tego podpisał kontrakt z wolnej ręki o wartości ponad 2,4 mln zł z ARS Communication.
Zdaniem UZP to złamanie art. 67 ust. 1 pkt 1 ustawy o zamówieniach publicznych. Jak piszą kontrolerzy UZP, należy wykazać, iż branża eventowa rozwija się w sposób dynamiczny i kreatywny, a więc inne firmy działające na rynku są w stanie zaoferować organizację tego typu wydarzeń. Tę opinię podzieliła kilka dni temu Krajowa Izba Odwoławcza, do której odwołało się NCS. Ale NCS nie chce się odnieść do tych zarzutów, twierdząc, że jeszcze nie otrzymało uchwały KIO.
Reklama
Przenoszenie majątkowych praw autorskich w przetargach jest problematyczne. Z jednej strony zdarzają się zamawiający, którzy nadgorliwe żądają przekazywania tych praw np. przy przetargach na dźwigi czy samochody, a to ze strony wykonawców jest niemożliwe do spełnienia. Z drugiej w przypadku usług takich jak scenariusz eventu czy wykonanie systemu informatycznego zamawiający wciąż nie pilnują, by w ramach umowy uzyskać takie prawa – tłumaczy Łukasz Bernatowicz, ekspert Business Centre Club ds. zamówień publicznych.
Reklama
W przypadku Stadionu Narodowego problem z przetargiem na organizację otwarcia to kolejny punkt w historii pełnej problemów. W grudniu 2009 r. podczas jego budowy doszło do tragedii – z wysokości 18 metrów spadł podnoszony przez żuraw kosz, w którym znajdowało się dwóch robotników. Obaj zginęli. Główny inspektor pracy ogłosił, że do tragedii doszło w wyniku braku właściwego nadzoru. A tego brakowało, bo stadion budowano w pośpiechu.
W efekcie licznych dodatkowych poprawek cena stadionu podskoczyła z planowanych 1,2 mld zł do niemal 2 mld. A kłopoty i tak się nie skończyły. Podczas Euro były problemy z wymianą murawy, ale największą wpadkę Narodowy zaliczył w październiku 2012 r. Nie odbył się na nim mecz Polska – Anglia, bo dach stadionu nie został zamknięty, a w czasie meczu rozpętała się ulewa, która uniemożliwiła grę.