Pokonanie mistrzów Europy w meczu o brązowy medal było ponad siły biało-czerwonych. Gra po myśli Polaków układała się do 15. minuty, kiedy prowadzili 8:5. Potem już było coraz gorzej, pomimo że rywale też popełniali sporo błędów i stwarzali szansę na odrobienie strat. Do tego jednak zabrakło przede wszystkim kondycji.

Reklama

Po kwadransie gry, gdy podopieczni trenera Tałanta Dujszebajewa po rzuceniu czterech bramek z rzędu wygrywali różnicą trzech, wydawało się, że jest szansa na zwycięstwo. Szybko jednak Niemcy się pozbierali i kolejne 15 minut wygrali 12:5, prowadząc do przerwy 17:13. Polacy w ciągu 11 minut zaliczyli tylko jedno trafienie. Brakowało pomysłu na rozegranie piłki w ataku, mnożyły się proste błędy, niecelne podania. Przeciwnicy mylili się znacznie rzadziej, choć faule w ataku sędziowie odgwizdywali po obu stronach.

Drugą połowę biało-czerwoni rozpoczęli od trafienia Krzysztofa Lijewskiego, ale i dwóch nieuznanych goli, co na pewno podziałało deprymująco na zespół. Niemcy systematycznie powiększali przewagę. Wygrywali już 22:16, potem 25:18. Jednak także nie zachwycali swoją grą. W pewnym momencie nie potrafili zdobyć gola przez osiem minut - polski zespół jednak nie umiał wykorzystać takiego kryzysu, seryjnie marnując dogodne sytuacje.

Polakom udało się jeszcze dojść na 23:27, ale kolejnego gola, na pięć minut przed końcem, zdobyli rywale i ze zmęczonych biało-czerwonych uszło powietrze. Nie mieli już sił, ani stać w obronie, ani skutecznie kontratakować, gubiąc piłkę w najprostszy możliwy sposób. Przez cały mecz zupełnie niewidoczni byli skrzydłowi, zawodził m.in. Michał Daszek, który był mocnym punktem drużyny w poprzednich spotkaniach (jego rzut doprowadził do dogrywki z Danią w półfinale). Karolowi Bieleckiemu, uznawanemu za najlepszego zawodnika polskiego w tym turnieju, Niemcy skutecznie przeszkadzali w dojściu do rzutowych sytuacji, a Piotrowi Wyszomirskiemu często brakowało wsparcia ze strony obrońców. Do ostatniej syreny niewiele już mogło się zmienić i biało-czerwoni ostatecznie zajęli czwarte miejsce w Rio de Janeiro.

Reklama