Jagiellończykom nie płacą pensji, a także premii za mecze. Zaległości urosły do kwoty około milion złotych! Główny sponsor zespołu Wojciech Strzałkowski zaprzestał finansowania klubu prawie pół roku temu. Wcześniej, jeszcze w II lidze, regularnie co miesiąc wykładał pół miliona złotych - pisze "Fakt".

Strzałkowski podobno ma wznowić wypłaty za kilkanaście dni. Zawodnicy nie wierzą jednak w kolejne zapewnienia, dlatego się zbuntowali. Mówią, że jeszcze nie głodują, bo wypłacono im część pieniędzy za awans do ekstraklasy. Klub zrobił to z transzy otrzymanej od Canal+.

Doszło do tego, że właściciel hotelowej restauracji, w której codziennie stołowali się piłkarze Jagiellonii, nie chce ich widzieć na obiadach. Chyba że klub zapłaci wreszcie około 100 tysięcy złotych zaległości. Ten szanowany w mieście biznesmen do tej pory przymykał oko na rosnący dług, bo jego dobrym kolegą jest drugi trener Jagiellonii Dariusz Czykier. Ale Czykier w tej chwili jest w Stanach Zjednoczonych, na turnieju piłkarskich weteranów, więc nie było komu przekonać restauratora do zmiany decyzji.

Wczorajszy dzień piłkarze Jagi mieli zacząć od treningu na swoich obiektach. Najpierw chcieli się jednak spotkać z zarządem klubu i zapytać, kiedy wreszcie na ich konta wpłyną jakieś pieniądze. Mimo usilnych poszukiwań nikogo z działaczy na terenie klubu nie znaleziono. Po raz kolejny niepoważnie potraktowani zawodnicy rozjechali się więc do domu.

"Wznowimy dzisiaj treningi, bo chcieliśmy tylko zasygnalizować nasze problemy. Przecież w lidze spisujemy się, jak na nasze możliwości, bardzo dobrze. Klub powinien więc płacić nam regularnie. Nikomu taka sytuacja nie jest potrzebna, tym bardziej że przed nami do końca rundy same trudne mecze. Musimy się jakoś dogadać z zarządem klubu" - powiedział Jacek Chańko.







Reklama