Atmosfera przed 174. derbami Krakowa robi się gorąca. Trenerzy obu drużyn prześcigają się w pomysłach na motywowanie zawodników, prezes Pasów Janusz Filipiak wycofuje ze sprzedaży bilety, kibice Cracovii planują bojkot meczu, a pomocnik Wisły Kamil Kosowski lekceważy przeciwników. "Upokorzymy rywali" - zapowiada. Z jego słów tylko śmieje si pomocnik biało-czerwonych Jacek Wiśniewski. "Niech przyjedzie i nas upokorzy. Kamilku, czekamy" - mówi największy ligowy twardziel, wracający do gry po siódmym złamaniu nosa.

Reklama

Wiśniewski z Kosowskim znają się jeszcze z czasów gry w Górniku Zabrze, gdzie razem występowali przez prawie trzy sezony. Mimo to teraz nie przewiduje żadnej taryfy ulgowej dla byłego kolegi z Roosevelta. "Na pewno dobrze nastawimy się na Kamila. Nie pogra sobie przy Kałuży. A póki co, niech sobie gada. My w tym czasie będziemy robić co do nas należy zamiast gadać" - zapewnia charyzmatyczny piłkarz, na którym nie robi wrażenia dobra gra "Kosy" w tym sezonie.

"Kosowski co prawda ostatnio dobrze sobie radzi, ale przecież przy jego kilku asystach piłka leciała do napastnika z sześć godzin. Poza tym dawno nie grał w Polsce i chyba nie zna realiów, skoro wygaduje takie rzeczy. To są derby i liczyć się będzie dyspozycja dnia" - dodaje.

"Znam Jacka bardzo dobrze. Ale z niego to tam żaden pomocnik. To my wygramy" - od razu ripostuje zawodnik Białej Gwiazdy. W sobotnie popołudnie to właśnie "Wiśnia" i "Kosa" będą walczyć o zdominowanie środka pola w krakowskiej świętej wojnie. Pomocnik wagi ciężkiej będzie miał proste zadanie - sprawić, aby piłkarzom Wisły odechciało się grać w piłkę.

Reklama

W walce jest dobry nie tylko na boisku. Oprócz starć z piłkarzami Wisły Jacek wspomina również spotkanie z jej kibicami. "Kiedyś, wracając z grilla z drużyną, pojechałem jeszcze po sól do gołąbków. Wszedłem do sklepu w dresie Cracovii i zaraz pojawiło się trzech kiboli. Zaczęli wołać <Wiśniewski, Wiśniewski>, a jeden z nich uderzył mnie od tyłu w twarz. Zacząłem się z nim prać. Drugi z nich wybiegł na zewnątrz, a ja myśląc, że coś chce zrobić z moim samochodem, pobiegłem za nim. To była <solówka>, która trwała dosłownie moment. Trzeci szybko uciekł. Sprzedawczyni chciała wzywać policję, ale powiedziałem jej, że nie ma potrzeby. Kazałem leżącym pozbierać się i iść, a sam z solą wróciłem do domu" - wspomina "Wiśnia".

Zapowiada także, że równie szybko i dobrze poradzi sobie w derbach. "Trzeba będzie trochę porozbijać wiślaków i nie dać im pograć. Musimy też odciąć od podań Zieńczuka i Kosowskiego. Będziemy ryć boisko. Moi koledzy na pewno będą jeździć na dupach. A ja? Ja przecież jeżdżę w każdym meczu. W takim meczu jak z Wisłą gra się lepiej niż z beniaminkami. Chłopaki mobilizują się bardziej niż na Barcelonę" - zapewnia Jacek Wiśniewski.