"Tak naprawdę to żadnej nowej umowy nie podpisaliśmy, tylko przedłużyliśmy już obowiązującą" - mówił wyraźnie z siebie zadowolony szef Sportfive na Polskę, Andrzej Placzyński. "Dotychczasowa obowiązywała do 2014 roku".

Prezes Grzegorz Lato dostał rekomendację związku do podpisania przedwstępnej umowy niemalże jednogłośnie. Tylko dwóch członków zarządy było przeciwko. Byli to Marcin Amunicki i Jacek Masiota. "Ta umowa to skandal" – mówił "DZIENNIKOWI" Masiota. "Została podpisana bez żadnych analiz finansowych, bez żadnych analiz zysków, strat. To mniej więcej tak jakby pan sprzedawał dom, nie mając pojęcia ile on jest tak naprawdę wart, bez sprawdzenia rynku. Prezes Lato przyniósł gotową umowę i przy poklasku reszty zarządu ją zatwierdził".

Reklama

>>>Lato: Nie róbmy sensacji z nieobecności Leo

Masiota nie ukrywał swojego wzburzenia zaistniałą na zarządzie sytuacją. "Ja nie mówię, że to jest zła cena, ta wynegocjowana przez prezesa Latę. To jednak najważniejsza umowa jaką ten zarząd podpisuje. Wypadałoby więc zająć się tym porządnie".

Reklama

Dziwi, że w mediach w ogóle temat nowej umowy nie był poruszany. W końcu nie codziennie podpisuje się opiewające na 100 milionów euro dokumenty. No, ale skoro, stara obowiązywała do 2014... Nie było też żadnych informacji o przetargu, a ze skąpych informacji jakie docierają można wywnioskować, że takowego w ogóle nie było. To dlatego Sportfive i PZPN mówią o przedłużeniu umowy, a nie podpisaniu nowej. Naciskany na konferencji prezes Lato przyznał tylko, że owszem była konkurencyjna oferta firmy UFA (posiadała prawa do transmisji telewizyjnych reprezentacji za kadencji prezesa Mariana Dziurowicza; to po nich schedę przejął Sportfive), ale związek wybrał tę bardziej korzystną. Z naszych informacji wynika jednak, że UFA była gotowa podwoić swoją ofertę, ale nikt z nimi nie chciał rozmawiać.

Natomiast negocjacje z Sportfive owszem się odbywały. Wedle naszego informatora we wtorkowy wieczór odbyło się spotkanie na którym szwajcarską firmę reprezentowali najwyżej postawieni dyrektorzy, a PZPN prezes Lato. Oczywiście Placzyński wszystkiemu zaprzecza. "Kolacja? Spotkanie? Nieee. Absolutnie nic takiego miejsca nie miało" - mówił szeroko się uśmiechając. "Planowaliśmy żeby coś zorganizować po podpisaniu dokumentów, ale prezes Lato musiał wracać do siebie do Mielca, bo już dwa tygodnie w domu go nie było..."

>>>Leo: Lato pozwolił mi nie przyjść na zarząd

Reklama

Według nowego dokumentu Sportfive nie tylko będzie posiadać prawa do transmisji telewizyjnych meczów reprezentacji - chociaż nie ma co ukrywać, że to właśnie jest dla nich najwięcej warte - ale w dalszym ciągu organizować będzie zgrupowania, a także... wysyłać na staże polskich trenerów. "Mamy kilkanaście klubów w Europie" - mówił Placzyński. "No i 35 reprezentacji na świecie. Młodzi trenerzy będą mogli w nich odbywać staże, a to jest przecież warunkiem uzyskania licencji UEFA".

W tej sytuacji sprawa Leo Beenhakkera całkowicie zeszła na drugi plan. Prezes Grzegorz Lato musiał się tylko nasłuchać wyrzutów, że nie powiadomił członków zarządu o absencji Holendra, a sprawę przełożono na 6 maja.