Sprawą licencji dla ŁKS zajmie się we wtorek komisja ds. licencji i faktycznie wygląda na to, że jednak łodzianie dostaną zielone światło dla występów w ekstraklasie. Znacznie bardziej skomplikowana jest kwestia Widzewa i Korony.

Reklama

"To decyzja wbrew prawu i wynikowi sportowemu, niesprawiedliwa zwłaszcza w świetle obecnego podejścia PZPN do karania klubów" - oburza się prezes Widzewa Marcin Amunicki. "Pytanie, komu tak bardzo przeszkadza Widzew w ekstraklasie. Dlaczego piętnuje się Widzew, którego domniemane winy nie zostały udowodnione i nie uzyskał z tego tytułu korzyści sportowych, a w sprawie jedynego domniemanego sprawcy nie wniesiono nawet aktu oskarżenia do sądu? Dlaczego ukarano Widzew wyższa karą niż Koronę Kielce, która kilka sezonów z rzędu awansowała w wyniku działań korupcyjnych ponad 40 osób, z których zostało skazanych już kilkanaście?" - dopytuje się prezes.

W poniedziałek zbierze się trybunał odwoławczy przy PKOl. Tak naprawdę od decyzji tego właśnie ciała będzie zależeć ostateczny los Widzewa. Właściciel klubu Sylwester Cacek liczy, że PKOl wstrzyma orzeczenie wyroku. "Gdybym to ja orzekał, głosowałbym za wstrzymaniem" – mówi DZIENNIKOWI anonimowo jeden z prawników związanych z PZPN. "W tej sprawie jest po prostu zbyt dużo znaków zapytania. Orzeczenie o degradacji Widzewa dotyczy sezonu 2008/2009, czyli już dawno minęło. Dla sprawnego prawnika podważenie takiej decyzji nie jest czymś specjalnie skomplikowanym. I co wtedy? Mamy nagle Widzew znowu w ekstraklasie, a co z Koroną? Przecież wczorajsze decyzje komisji ds. nagłych oznaczają, że Korona jest w ekstraklasie. To mamy jedną drużynę za dużo".

Zarówno Cacek, jak i prezes Widzewa Marcin Animucki sprawiają wrażenie bardzo pewnych siebie i przekonanych, że PKOl zezwoli im jednak na grę w ekstraklasie, w najgorszym przypadku wstrzyma się wyrokiem, by dokładnie zgłębić sprawę.

Reklama

"Zgodnie z obowiązującym stanem prawnym, co potwierdzają opinie wybitnych autorytetów prawnych, Widzew powinien zagrać w ekstraklasie. Cofnięcie przez Sąd Najwyższy sprawy do ponownego rozpatrzenia nie oznacza bowiem, że obowiązującym staje się orzeczenie Związkowego Trybunału Piłkarskiego, wręcz przeciwnie, pozostaje ono nadal zaskarżone" - mówi Amunicki, z wykształcenia prawnik. "Dopóki trwa postępowanie w trybunale arbitrażowym, Widzew w świetle prawa powinien grać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Także Sąd Najwyższy w swoim uzasadnieniu decyzji w sprawie kasacji wniesionej przez PZPN wyraźnie stwierdził, że obowiązuje nadrzędność ustawy o sporcie kwalifikowanym nad statutem PZPN. Niedostrzeganie tego faktu przez zarząd PZPN musi dziwić" - dodaje Amunicki.

Tłumacząc to na bardziej przystępny język: Widzew zaczyna grać na czas, by dotrwać bez postanowienia trybunału arbitrażowego przy PKOl do 31 lipca, czyli dnia kiedy startują rozgrywki ekstraklasy.

"Cacek wie, jak załatwiać takie sprawy" - mówi nasz informator. "Oczywiście gdybym miał się wypowiadać pod nazwiskiem i oficjalnie, powiedziałbym, że to fantastyczny i całkowicie niezależny sąd".

Reklama

Nie wiadomo jeszcze, jak w tej całej sytuacji zachowają się przedstawiciele Cracovii. "Dla mnie oczywistym jest, że powinni zwrócić się do związku z roszczeniem odszkodowania".

Wiadomo tylko jedno - oddech ulgi był jeszcze zdecydowanie przedwczesny. Znacznie mądrzejsi będziemy po poniedziałku. A i tak wszystkie decyzje będzie musiał zatwierdzić zarząd PZPN. Ten co prawda zagłosuje jednak dokładnie tak, jak rozkaże swoim wiernym żołnierzom prezes Grzegorz Lato.