Kilka lat temu, gdy Szczęsny junior uczył się jeszcze bramkarskiego fachu w Polsce, znane nazwisko często mu przeszkadzało. Oto jeden z przykładów - w spotkaniu Agrykoli Warszawa, w której występował, z AON Rembertów przez całe spotkanie dogryzał mu Marcin Sasal - wówczas szkoleniowiec drużyny z Rembertowa, obecnie Korony Kielce.

Reklama

- Trener Sasal był jednym z tych, którzy uważali, że wszystko tatuś nam załatwił. I przez całe spotkanie dogryzał Wojtkowi - opowiada "Przeglądowi Sportowemu" brat golkipera Arsenalu Jan Szczęsny.

- Po meczu brat podszedł do niego i powiedział coś w stylu: "I co teraz masz mi do powiedzenia?". Sasal złapał go za ręce, bo jak później tłumaczył, myślał, że Wojtek chce go uderzyć. Młody nie wytrzymał i walnął go z główki. Zrobił mu Zidane'a - żartuje Jan Szczęsny. Obecnemu golkiperowi Arsenalu za to zachowanie groziła długa dyskwalifikacja, ale sprawa ostatecznie rozeszła się po kościach. Sasal nie chciał robić problemów zawodnikowi, na którego stawiał w reprezentacji Mazowsza.

Teraz już żaden trener nie dworuje sobie ze Wojciecha Szczęsnego,