W gorącej, bałkańskiej atmosferze przyszło rywalizować Polakom na inaugurację eliminacji MŚ 2014. Podopieczni nowego selekcjonera Waldemar Fornalika błyskawicznie przekonali się, co znaczy temperament i czarnogórskich zawodników, i kibiców. Biało-czerwoni szybko objęli prowadzenie, ale później mieli sporo kłopotów z rozpędzonymi "Odważnymi Sokołami", bo taki przydomek ma miejscowa kadra.

Reklama

Fornalik zaskoczył ustawieniem pary stoperów, desygnując obok Marcina Wasilewskiego "odkurzonego" w ekipie narodowej Kamila Glika. Liczył prawdopodobnie, że znając z ligi włoskiej dwójkę napastników Mirko Vucinic - Stevan Jovetic, będzie mu łatwiej ich powstrzymywać. Długo nie było z kolei pewne, czy zagra Vucinic, największa obecnie gwiazda czarnogórskiego futbolu. Asowi Juventusu Turyn w środę odnowiła się kontuzja mięśnia, a decyzja, że zagra zapadła tuż przed spotkaniem. Specjalnie jako pierwszy pojawił się na rozgrzewce i długo sprawdzał, czy z nogą jest w porządku. Okazało się, że tak.

Na stadionie Pod Goricom, na którym Anglicy rok temu także zremisowali 2:2, Polacy zaczęli wyśmienicie. W 5. minucie najlepszego wśród przyjezdnych Roberta Lewandowskiego sfaulował Stefan Savic, a z karnego bramkę strzelił Jakub Błaszczykowski. Zanim kapitan polskiego zespołu wykonał "jedenastkę", swoje "możliwości" pokazali fani Czarnogóry. Rzucali na murawę kawałki kartonów z przedmeczowej oprawy i uniemożliwiali oddanie strzału.

Prawdziwe piekło zaczęło się po bramce dla Polaków. Na polu karnym Przemysława Tytonia spadła petarda, która go ogłuszyła. Bramkarz PSV Eindhoven nie chciał wrócić między słupki, w obawie o swoje bezpieczeństwo. Przerwa w spotkaniu trwała pięć minut, a niedługo po wznowieniu gry Fornalik wysłał na rozgrzewkę Tomasza Kuszczaka. Tytoń nie czuł się zbyt pewnie, popełnił błąd, ale Vucinic tym razem go nie wykorzystał.

Reklama

Z minuty na minuty rosła przewaga bałkańskiej drużyny, grającej kombinacyjnie i na jeden kontakt. Jeszcze do przerwy udokumentowała ją dwoma golami, a trzeci nie został uznany. Na 1:1 trafił Savo Pavicevic, ale sędzia odgwizdał spalonego. Tak to rozwścieczyło jednego z fanów, że rozbił ręką szybę oddzielającą publiczność od dziennikarzy.

Wątpliwości nie było już po uderzeniu zza pola karnego Nikoli Drincica. Akcję rozpoczął Vucinic, którego każde dojście do piłki nagradzane było burzą oklasków. W doliczonym czasie Drincic się zrewanżował i po jego dośrodkowaniu z rożnego piłkę w siatce umieścił Vucinic.

Po zmianie stron znów próbkę swych umiejętności dał Lewandowski. W 52. min snajper Borussii Dortmund przepchnął się w "16" z obrońcami i bramkarzem Mladenem Bozovicem, ale piłkę po jego strzale przewrotką z linii wybił Savic. Trzy minuty później znów odżyły nadzieje w polskiej ekipie. Słabo do tej pory grający Ludovic Obraniak idealnie podał z wolnego, a rezerwowy Adrian Mierzejewski głową wyrównał. Odpowiedź Czarnogórców była natychmiastowa. W sytuacji sam na sam z Tytoniem znalazł się Jovetic, jednak fatalnie spudłował.

Reklama

Mimo że zegarki wskazywały już prawie godz. 22, na boisku i trybunach wciąż było bardzo gorąco. Ponownie próbkę swych umiejętności dał Lewandowski, którego cena rośnie z każdym występem. Został sfaulowany na linii pola karnego, ale niepotrzebnie pozwolił uderzać Marcinowi Wasilewskiemu. Zawodnik Anderlechtu Bruksela kropnął jak z armaty, lecz niecelnie. Lepszym rozwiązaniem byłby strzał techniczny.

Druga połowa była bardziej wyrównana. "Hrabri Sokoli" nie atakowali już z taką pasją. Do 65. minuty, kiedy szkoleniowiec Branko Brnovic posłał do boju trzeciego napastnika - Filipa Kasalica. W sierpniu w debiucie z Łotwą (2:0) strzelił gola. Tym razem nie miał takiej okazji, bo Czarnogórcy szybko musieli zmienić ustawienie. A to za sprawą Pavicevica, który w odstępie kilkudziesięciu sekund trzy razy brutalnie faulował i zobaczył czerwoną kartkę.

Ostatnie 20 minut biało-czerwoni mogli grać w liczebnej przewadze, gdyby nie zachowanie Obraniaka. Po faulu ruszył zpretensjami do Kasalicy. Z wysokości trybun wydawało się, że reprezentant Polski nie uderzył rywala, ale ten się przewrócił jak rażony prądem. Decyzja arbitra - czerwona kartka.

Na boisku zrobiło się więcej miejsca, lecz bramek więcej nie padło. We wtorek Polacy zagrają we Wrocławiu z Mołdawią.

Czarnogóra - Polska 2:2
Bramki: Drincić (27.), Vucinić (45.) - Błaszczykowski (6. - karny), Mierzejewski (55.)
Czarnogóra: Bozović - Pavicević, Basa, Savić, Zverotić - Jovanović (65. Kasalica), Volkov, Vukcević (71. Peković), Drincić (84. Dzudović) - Jovetić, Vucinić
Polska: Tytoń - Piszczek, Wasilewski, Glik, Wawrzyniak - Borysiuk (69. Murawski), Polanski - Błaszczykowski, Obraniak, Grosicki (46. Mierzejewski) - Lewandowski (90. Saganowski)