W czwartkowym meczu eliminacji mistrzostw świata z Armenią (6:1) w Erywaniu obecny kapitan biało-czerwonych zaliczył trzy trafienia i został pierwszym polskim piłkarzem, który zdobył w reprezentacji 50 bramek. Już po swoim drugim golu w Erywaniu został najlepszym strzelcem drużyny narodowej. Lubański w latach 1963-80 zdobył w kadrze 48.

Reklama

To nie jest żadne zaskoczenie. Już od dawna spodziewałem się, że Robert tego dokona. W czwartek strzelił kolejne trzy gole, pobił mój rekord. To wielkie wyróżnienie dla niego i całej obecnej reprezentacji. Gratuluję mu. W Armenii rozegrał dobry mecz, choć z przeciętnym rywalem. Ponownie jednak pokazał, że zawsze można na niego liczyć - powiedział Włodzimierz Lubański.

Legendarny piłkarz potrzebował na ustanowienie swojego rekordu 75 spotkań. Lewandowski dokonał tego w 90 występach.

Można powiedzieć, że ja praktycznie skończyłem międzynarodową karierę przed mundialem 1974. W eliminacjach mistrzostw świata odniosłem ciężką kontuzję i wróciłem do gry po bardzo długiej przerwie. Cóż, widocznie los tak chciał... Później trzeba było długo, bo aż 40 lat, czekać, aż ktoś poprawi moje osiągnięcia w reprezentacji. Jeszcze raz gratuluję Robertowi - dodał były reprezentant Polski.

Reklama

Rok temu w Warszawie Armenia przegrała z Polską tylko 1:2, tracąc gola tuż przed końcowym gwizdkiem. Tymczasem w czwartkowy wieczór w Erywaniu nie miała nic do powiedzenia z biało-czerwonymi, uległa aż 1:6.

Oni chcieli u siebie grać w piłkę, zostawili nam sporo miejsca na boisku. Chcieli walczyć z piłkarzami Adama Nawałki jak równy z równym. Szybko okazało się, że nie mają wystarczających umiejętności, aby prowadzić taką grę. A nasi piłkarze mieli dobry dzień. Widać było od początku, że czują się znakomicie na boisku. Wystarczyło zobaczyć, jak piłka krążyła między nimi. Armenia okazała się bardzo przeciętnym rywalem - przyznał Lubański.

Polscy piłkarze mogą zostać uczestnikami mistrzostw świata w Rosji już w czwartkowym wieczór - stanie się tak, jeśli druga w tabeli grupy E Czarnogóra zremisuje u siebie z trzecią Danią.

Musimy poczekać, ale jestem optymistą. Nawet jeśli w Podgoricy będzie wynik rozstrzygnięty na korzyść z jednego z zespołów, to nie wyobrażam sobie, żeby Polska w niedzielę z Czarnogórą w Warszawie nie zapewniła sobie awansu - zakończył Lubański.