Dzięki takiemu występowi może uda się Panu przesunąć nieco na w rankingu Leo Beenhakkera.
Nie myślę o tym. Przede wszystkim robię swoje. Chcę cieszyć się grą, tak jak w spotkaniu z Lechem. Wyszedłem na boisko, strzeliłem dwa gole. Jest fajnie. A co do reprezentacji to gdyby, odpukać, coś się stało któremuś z napastników to myślę, ze dostanę nominację i pojadę na zgrupowanie do Niemiec. Na teraz nie ma jednak takiego tematu.

Pierwszego gola strzelił Pan po dalekim podaniu Mariusza Pawełka i nieporadności obrony Dolhy i Tanevskiego. Komu jesteś bardziej wdzięczny?
Ponoć Dolha krzyknął "moja", ale błąd przede wszystkim popełnił obrońca. Mógł zagrać do "Emy" lekko głową i byłoby po sprawie. Stało się inaczej, oni we dwójkę stanęli, a ja z tego skorzystałem. Nie będę z tego powodu rozpaczał.

Nie było Panu żal Dolhy?
Nie, dlaczego miałoby mi być go żal? My przecież graliśmy po to, żeby wygrać. Nie patrzyłem na to, że on grał u nas kilka miesięcy temu. Takie jest życie piłkarza. Kibice nie przyjęli go miło, ale przecież odszedł do Lecha i za takie błędy się płaci.

Dorobek strzelecki mógł być jednak bardziej okazały.
Miałem jeszcze dwie sytuacje. Najpierw trafiłem w słupek, a potem doskonale wyczuł mnie Kotorowski. Chyba zabrakło trochę koncentracji. Niepotrzebnie przespaliśmy początek drugiej połowy. Zupełnie oddaliśmy inicjatywę Lechowi i zaraz padła bramka na 4:1. W przyszłości nie może się nam to przydarzyć. Chcemy dominować od pierwszej do ostatniej minuty. Trochę wybiła nas z rytmu czerwona kartka dla Darka Dudki. Wiadomo, że w dziesiątkę gra się trudniej. Udało nam się jednak odzyskać kontrolę nad wydarzeniami na boisku i chwała nam za to.

Ma Pan swój patent na Lecha? Dwa lata temu strzelił im Pan trzy gole, teraz dwa?
Jakoś tak się dziwnie trafia, że często strzelam im tutaj bramki. Ogólnie Wisła zagrała bardzo dobrze. Dzięki temu mi było łatwiej się pokazać, bo dostawałem od kolegów dobre podania.

Nie martwi Pana to, że Legia wygrała wszystkie spotkania i do tego nie straciła bramki?
Postawa warszawian robi na nas wrażenie, ale jestem spokojny, że wkrótce oni też zaczną tracić punkty. Przede wszystkim patrzymy na siebie. W ostatnich dwóch sezonach było tak, że to my odskakiwaliśmy na początku sezonu, a potem gdzieś punkty nam uciekały. Teraz może będzie na odwrót. Sytuacją w tabeli będziemy się martwić dopiero na wiosnę. Z sześciu pierwszych spotkań wygraliśmy pięć, jeden zremisowaliśmy. To chyba niezły bilans.















Reklama

Siedem goli w sześciu meczach. Aż strach pomyśleć, co będzie, jeśli Paweł Brożek taką skuteczny do końca sezonu.
Może nawet pobiję Reymana!