Od początku za faworyta wyścigów uchodził Ebi Smolarek, m.in. ze względu na najniższą wagę. W eliminacjach był szybki jak błyskawica. Miał sporą przewagę nad kolegami i wtedy zaczęła się popisówka. Zakończyło się zderzeniem z bandą i utratą cennych sekund - pisze "Fakt".

Sytuację natychmiast wykorzystał Arkadiusz Głowacki, który wygrał swój półfinał. "Głowa" ma spore doświadczenie w wyścigach gokartów. Wygrał tegoroczne mistrzostwa... piłkarzy Wisły Kraków w Austrii. "Przynajmniej na gokartach mi idzie" - powiedział Głowacki z uśmiechem. "Normalnie tak nie szaleję. Jeżdżę dużo spokojniej" - zapewnił z kolei Smolarek. Przez stłuczkę w finałowym wyścigu musiał startować z odległego miejsca.

Z pole position zaczynał natomiast bramkarz Manchesteru United, Tomasz Kuszczak. "Hej, Tomek, postaraj się, postawiłem na ciebie trochę pieniędzy" - żartował Leo Beenhakker, selekcjoner reprezentacji Polski. "Trenerze, będzie problem bo jestem za ciężki" - odparł Kuszczak. "Większość stawiała na Tomka, ja też. I do siódmego okrążenia miałem rację" - opowiada Andrzej Dawidziuk.

Trener bramkarzy wystąpił w zawodach jako przedstawiciel sztabu szkoleniowego. "Było nieźle, ale zabrakło mi kilku sekund, żeby zakwalifikować się do finału" - mówił Dawidziuk. Kuszczak prowadził przez jakiś czas, ale na siódmym okrążeniu popełnił błąd i spadł na trzecie miejsce. Później zupełnie odpuścił. "Nie miałem szansy trenerze. Ja ważę 90 kilogramów, a Ebi 60" - tłumaczył się Beenhakkerowi Kuszczak.

Smolarek dojechał do mety niezagrożony. Wyprzedził Jakuba Błaszczykowskiego i Arkadiusza Głowackiego. Blisko czołówki był Kuba Wawrzyniak startujący pod pseudonimem "Kubizza", ale nie dał rady wskoczyć na podium. Podczas ceremonii wręczania pucharu koledzy nie odpuścili Smolarkowi. "Ebi, na dopingu byłeś" - śmiał się Marcin Wasilewski. "Zaśpiewaj teraz hymn narodowy" - dodał Artur Boruc. "Jasne, że zawsze chcę wygrać. Dzisiaj też chciałem. Ale najważniejsze, że mieliśmy dobrą zabawę" - mówił piłkarz Racingu Santander.







Reklama