W czwartek piłkarze Jerzego Brzęczka pokonali w Wiedniu Austrię 1:0, a w niedzielę wygrali w Warszawie z Łotwą 2:0. Styl biało-czerwonych był jednak zdecydowanie poniżej oczekiwań.

Reklama

Nie jesteśmy zadowoleni z naszej gry. Tylko momentami wyglądała ona dobrze. Nadzialiśmy się natomiast na kilka kontrataków, które były bardzo groźne i niebezpieczne. Na szczęście strzeliliśmy dwie bramki. Są w nas duże rezerwy i mamy do poprawy wiele rzeczy - przyznał Glik.

Przez pierwszy kwadrans Łotysze mieli przewagę i zagrozili bramce Wojciecha Szczęsnego.

Nie zaskoczyli nas, ale nastawialiśmy się, że to my będziemy rozgrywać piłkę, a Łotysze będą kontratakować. Jednak nie potrafiliśmy się dobrze ustawić w stosunku do rywali. Musimy nad tym w przyszłości pracować, bo takich meczów jak ten niedzielny będzie sporo w eliminacjach. Domyślam się, że spotkania z Macedonią, Słowenią czy Izraelem w Warszawie mogą być bardzo podobne. Dlatego musimy się do tego lepiej przygotować - podkreślił.

Reklama

Biało-czerwoni długo nie potrafili przełamać defensywy Łotyszy. Dopiero w 76. minucie bramkę głową strzelił Robert Lewandowski. Osiem minut później również - po uderzeniu głową - wynik ustalił Glik.

Zabrakło nam kreatywności i nie podejmowaliśmy dobrych decyzji. W pewnych momentach zabrakło nam też szczęścia. Po meczu z Austrią mówiłem, że czeka nas ciężkie spotkanie z Łotwą i na takie się nastawiałem. W nich trzeba być podwójnie skoncentrowanym, jeśli chodzi o kontrataki rywali. Łotwa to nie jest zespół na poziomie San Marino czy Gibraltaru, a trochę lepszy - ocenił 31-letni obrońca.

Po dwóch kolejkach w grupie G biało-czerwoni jako jedyni mają komplet punktów. Kolejne mecze zagrają w czerwcu – na wyjeździe z Macedonią Północną i u siebie z Izraelem.

Jesteśmy drużyną, która wzbudza szacunek u rywali. Nie wiem, jak będą przygotowani nasi rywale w czerwcu, ale domyślam się, że może być podobnie jak z Łotwą. Przed naszym niedzielnym spotkaniem śledziliśmy wynik meczu Izrael - Austria (4:2) i wszystko układa się dla nas pomyślnie. Jednak to my i nasze wyniki są najważniejsze i liczy się tylko to, że po dwóch kolejkach mamy sześć punktów. Jednak trzeba pamiętać, że za nami dopiero pierwsza faza rozgrywek. Przed nami jeszcze wzloty i upadki. Mam nadzieję, że tych upadków będzie jak najmniej - podsumował 66-krotny reprezentant kraju.