Przed meczem z Czechami, Stephen Ireland dowiedział się, że jego dziewczyna urodziła dziecko. Głupio mu było tak opuścić kadrę, więc powiedział, że jego babcia umarła. Działacze federacji raz dwa załatwili mu samolot do Irlandii - pisze portal onet.pl.
Ale okazało się, że ta babcia co żyje w Cork wcale nie umarła. Zawodnik Manchesteru City poszedł w zaparte. Powiedział, że jego druga babcia zmarła, ta która mieszka w Londynie. Ale okazało się, że i to jest kłamstwem.
"Teraz wiem, że popełniłem ogromny błąd, twierdząc, że moje babcie nie żyją. Jest mi niezmiernie przykro" - kajał się piłkarz. Działacze przyjęli przeprosiny. Nie wiadomo tylko jak zareagowały "uśmiercone" babcie.
Gra w reprezentacji kraju to wielka sprawa dla piłkarza. Ale nie dla każdego. Irlandczykowi Stephenowi Irelandowi aż tak na tym nie zależy. Żeby tylko urwać się z kadry, wymyślił historyjkę, że jego babcia nie żyje. Kiedy kłamstwo wyszło na jaw, to poszedł w zaparte i powiedział, że to druga babcia odeszła z tego świata.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama