Kibicom w Polsce przedstawił się najlepiej jak umiał 31 marca 2007. Strzelił wtedy gola, dającego Widzewowi arcyważne zwycięstwo nad Górnikiem Zabrze, a zaraz po meczu odpowiedział reporterowi Canal Plus, na pytanie, jak smakuje premierowy gol w ekstraklasie: "Jak malina!"

"Wiele osób śmiało się później z tej mojej wypowiedzi, ale musiałem jakoś wybrnąć z sytuacji. Uważam zresztą, że była to lepsza odpowiedź niż zwykłe "znakomicie", albo "jak gorąca herbata na Alasce". Po moim drugim golu ktoś przypomniał mi to pytanie i wtedy powiedziałem, że jak kilka malin" - śmieje się Kuklis.
Kolejnych goli - a strzelił już w tym sezonie trzy, co na pomocnika jest wynikiem bardzo dobrym - nie wspomina już jednak tak miło. Nawet efektownego trafienia z Wodzisławia i gola strzelonego Legii.

"Żadna z tych bramek nie dała Widzewowi trzech punktów, a po to się je przecież strzela. Fajnie, że pokonałem jako pierwszy Jana Muchę, ale ja go właściwie tylko napocząłem. W kolejnych meczach zacznie tracić następne bramki" - spokojnie ocenia pomocnik Widzewa. Widać, że nie grozi mu uderzenie do głowy "wody sodowej". Ma ogromny wręcz dystans, do swoich dotychczasowych dokonań.

"Jeszcze nic nie osiągnąłem, nie ma się co podniecać albo robić ze mnie gwiazdy. Zagrałem kilka niezłych meczów, ale jestem zwykłym chłopakiem, który ciężką pracą doszedł do ekstraklasy. Każdy, kto chce, nie załamuje się, haruje na treningach i ma odrobinę szczęścia, może dojść do tego samego. Wykonałem dopiero kilka kroków do kariery, jaką chciałbym zrobić. A ambicje mam ogromne" - mówi Kuklis. O ambicji łódzkiego pomocnika od razu mówi także Michał Probierz, trener, który wyciągnął go z widzewskich rezerw i dał szansę najpierw w drugiej lidze, a potem w ekstraklasie. Teraz od Kuklisa zaczyna wyliczankę młodych zawodników, którzy jego zdaniem trafią do reprezentacji Polski: "To strasznie ambitny, pracowity chłopak. Warto w niego inwestować, warto na niego stawiać. Nigdy nie odpuszcza" - mówi DZIENNIKOWI były trener Widzewa.

"Fajnie, gdy używa się w stosunku do mnie określenia "ambitny", choć nie chciałbym zostać zaszufladkowany, jako taki "walczak". Chciałbym dać wszystkim powody, by mówili "ambitny i kreatywny" - mówi Kuklis, który we wrześniu zadebiutował w reprezentacji młodzieżowej: "To wspaniała historia, bo gra z orzełkiem na piersi jest wielką sprawą. Jak pierwszy raz założyłem biało-czerwoną koszulkę, poczułem przepływ dobrej energii" - opowiada.

Kuklis jest jedynym łodzianinem w pierwszym składzie Widzewa, ale pierwszych kroków nie stawiał na stadionie przy al. Piłsudskiego. "Wypominają mi czasem kibice, że zaczynałem w ŁKS. To trudna historia. Chodziłem przecież na mecze ŁKS, a potem byłem trochę rozdarty, bo w wieku, gdy się kształtuje się osobowość kibica, grałem w ŁKS, a teraz bronię barw Widzewa. Do obu klubów mam jednak szacunek. Choć w derbach walczę z całych sił dla swojej drużyny" - mówi ważąc słowa. Właśnie w derbowym meczu przed rokiem Kuklis zadebiutował zresztą w ekstraklasie: "Miałem przeszkadzać Rafałowi Niżnikowi. Wygraliśmy 2:1, tego meczu nigdy nie zapomnę" - mówi.

Z Piotrem Kuklisem rozmawialiśmy jeszcze przed wczoirajszym treningiem Widzewa. Czasu nie miał zbyt wiele, bo przed nim leżała książka do anatomii. Studiuje pedagogikę na Unwersytecie Łódzkim, dziś czeka go poprawkowy egzamin. "Jestem coraz bliżej tego trzeciego roku. Pierwsze terminy uciekły, bo musiałem wyjechać na konsultację kadry. Teraz czeka mnie ciężki test. Wcale nie mniej trudny i nie mniej ważny niż mecze w ekstraklasie" - przyznaje.












Reklama