"Przez ponad 20 lat przyzwyczaiłem się do wszystkich wymogów okresu ramadanu" - mówi DZIENNIKOWI Arifović, praktykujący muzułmanin. "Musiałem też pójść na pewne kompromisy. Uznałem, że praca czasami jest ważniejsza i w dniach, w których mam trening lub mecz, jem normalne posiłki oraz piję wodę. Gdy nie mam zajęć, nie biorę do ust nawet wody".

Ramadan to dla wyznawców islamu święto, bo właśnie wtedy rozpoczęło się objawianie Koranu. W tym czasie muzułmanie zwykle spożywają dwa posiłki - suhoor przed świtem i iftar po zachodzie słońca. "Nie wiem, z czego to wynika, ale ja też w tym czasie gram lepiej. Tak jest już od kilku sezonów" - zastanawia się 27–letni Arifović. "Teraz pierwszego gola w obecnych rozgrywkach strzeliłem dopiero w sobotę, czyli tuż po rozpoczęciu ramadanu. Widać forma rośnie".

"Rośnie niestety także waga" - opowiada dalej Bośniak, który w poprzednim sezonie zdobył 8 bramek. "Gdy zapada zmrok, możemy coś zjeść. Człowiek jest głodny, więc posiłek jest spory, a to kiepski pomysł przed snem".

Ensar Arifović, jak może przestrzega wymogów swojej wiary. Zna je dobrze, więc chętnie porównuje do chrześcijaństwa. "Obie religie są podobne, wiele prawd i zasad jest zbliżonych, a różnice niewielkie. Największa jest chyba taka, że nam Koran zabrania spożywania alkoholu, a wy możecie pić" - mówi. Gdy zapytaliśmy jednak, czy nigdy nie próbował polskiej wódki odparł: "Parę razy się zdarzyło, ale nie w takich ilościach, jak to się zazwyczaj u was pije...".

Arifović modli się też kilka razy dziennie, choć nie wozi ze sobą specjalnego dywanika. "On nie jest najważniejszy. Powinno się modlić pięć razy dziennie, z twarzą skierowaną na wschód. Ja czasami robię to rzadziej" - przyznaje. Dba też o to, by nie jeść wieprzowiny: "Nigdy w życiu jej nie jadłem. Gdy jedziemy gdzieś z zespołem, a w menu jest takie mięso, kierownik zamawia kurczaka dla mnie i dla Tarika Cericia".

"Arifović i tak nie angażuje się w wiarętak bardzo, jak niektórzy piłkarze" - opowiada drugi trener ŁKS Juliusz Kruszankin. "Ghanijczyk Emmanuel Tetteh, którego spotkałem w Lechii/Olimpii Gdańsk potrafił budzić wszystkich o piątej rano i domagać się jedzenia. Byle szybko, bo zaraz miało świtać. Ramadanu Tetteh przestrzegał bardzo surowo i grał wtedy zazwyczaj słabiej. Pytał też często, gdzie jest wschód, by się pomodlić".

Na szczęście dla łódzkiego klubu Arifović bardziej niż Tetteha przypomina byłego koszykarza NBA Hakeema Olajuwona. Gwiazdor Houston Rockets choć był bardzo wierzący i rzeczywiście nic nie jadł, gdy zakazywała tego wiara, bywał wybierany w NBA nawet najlepszym graczem miesiąca, na który właśnie przypadał ramadan.











Reklama