Z aktu oskarżenia, który trafił do Sądu Okręgowego we Wrocławiu wynika, że w sezonie 2002/2003 Janusz Kupcewicz razem z oskarżonym już o korupcję kierownikiem drużyny Arki Wiesławem K., udali się do Kołobrzegu. Tam na polecenie Jacka M. wręczyli Ryszardowi F., pseudonim "Fryzjer", 20 tysięcy złotych! Była to pierwsza z łapówek, która miała zagwarantować pomoc bossa piłkarskiej mafii w ustawianiu spotkań z udziałem gdyńskiej drużyny. Kupcewicz był wtedy w Arce konsultantem do spraw sportowych - pisze "Fakt".

Odszedł z klubu na wiosnę 2003 po konflikcie z prezesem Jackiem M., który chciał mu obciąć o połowę wynagrodzenia, bo twierdził, że jego rola w klubie jest znikoma. Kupcewicz po odejściu z klubu nie zostawił na Jacku M. suchej nitki w wywiadzie dla nieistniejącego już "Głosu Wybrzeża".

Pominął pan istotny element działalności w klubie - pytał wówczas dziennikarz zwolnionego z Arki Kupcewicza.
???

Wpółpracę z sędziami.
To bardzo niewygodny wątek. Co mam na to powiedzieć? Że z Kupcewiczem sędziowie i obserwatorzy mieli wspólne tematy, bo znamy się od lat, a z Milewskim mogli tylko porozmawiać o tym, jaki kolor ma Morze Bałtyckie?

Rozmawiamy szczerze, ale mamy rozumieć, że są tematy tabu.
Nie da się ukryć - mówił cztery lata temu Kupcewicz.

Jak ustalono były świetny piłkarz złożył w prokuraturze obszerne zeznania, w których opowiedział o mechanizmach funkcjonujących w gdyńskim klubie. Nie ma postawionych zarzutów, ponieważ jego działalność w Arce dotyczyła okresu przed wejściem w życie ustawy pozwalającej ścigać korupcję w sporcie.

"Niech się Milewski tłumaczy, bo to on narobił tego bagna. Ja już prawie nic nie pamiętam z tego okresu. Pytajcie o szczegóły Wieśka Kędzię. Gdyby prokuratorzy zechcieli cofnąć się do lat siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych, to dotarliby do nazwisk znacznie większych niż ja" - broni się Janusz Kupcewicz, który obecnie jest nauczycielem wychowania fizycznego w jednej z gdyńskich szkół.














Reklama