Dlatego działacze PZPN zadbali, żeby gościom nie brakowało niczego. Starannie dobrano czterogwiazdkowy hotel w podwarszawskiej Jachrance, a w rolę gospodarza imprezy wcielił się sam wiceprezes związku Eugeniusz Kolator. Trzydniowa sesja miała być szkoleniowa, ale wiedzą na temat wymogów licencyjnych mało kto się interesował - pisze "Fakt".

Reklama

Nic dziwnego, skoro organizatorzy postarali się o atrakcyjniejsze rozrywki niż słuchanie nudnawych wykładów. Sala, na której odbywało się szkolenie, świeciła pustkami, ale za to w hotelowym barze tętniło życiem jak w ulu. I to do białego rana. Prym wiodła ekipa ze Śląska, która nie wylewała za kołnierz. W takich warunkach trudno było się zmobilizować następnego dnia rano na wykłady. Zamiast szkolenia, było leczenie kaca zimnym piwem.

Na wysokości zadania stanął tylko Wydział Bezpieczeństwa PZPN, którego przedstawiciele po nocnych zmaganiach rankiem jak gdyby nigdy nic stawili się w sali wykładowej. No, ale im nie wypadało inaczej, wszak przecież to właśnie oni mieli prowadzić zajęcia. Trzeba przyznać, że organizacja tego typu szkoleń, to specjalność PZPN. Nie inaczej było tym razem. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Hotel na uboczu, spokojna okolica, żadnych intruzów i luksusowe warunki, pokoje po 500 złotych za dobę. Czego chcieć więcej? - pyta "Fakt".

Oczywiście imprezka ma swoje drugie dno. Działacze PZPN liczą na to, że po takim ugoszczeniu przedstawicieli klubów, ich delegatom na wybory nowych władz nie przyjdzie do głowy głosowanie na kogoś innego. Zresztą po co? Przecież nikt nie potrafi wyprawiać takich bankietów jak "stare" władze. A wiadomo, że na tak można załatwić wiele spraw. Dla dobra polskiej piłki oczywiście...

Reklama