Biało-czerwoni lepiej rozpoczęli spotkanie na stadionie Stozice - częściej byli z piłką na połowie przeciwnika i konstruowali akcje, których jednak nie wykańczali. Zemściło się to w 35. minucie, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Josipa Ilicica bramkarza Łukasza Fabiańskiego pokonał Aljaz Struna.

Reklama

"Do momentu straty bramki wydawało się, że mamy to spotkanie pod kontrolą. Próbowaliśmy, stwarzaliśmy sytuacje, może nie klarowne, ale jakieś szanse były. Kiedy strzelili po rzucie rożnym, to dało im nadzieję, że mogą czegoś dokonać, po prostu z nami wygrać. Było widać, że idą ostro na każdą piłkę" - skomentował Bereszyński.

Jego spostrzeżenia pokrywały się z analizą napastnika Krzysztofa Piątka, który w Lublanie znalazł się podstawowym składzie biało-czerwonych, ale w 76. minucie opuścił boisko.

"To był dziwny mecz. Wydaje mi się, że początek mieliśmy bardzo dobry, operowaliśmy piłką, może nie stwarzaliśmy stuprocentowych sytuacji, ale był zalążek dobrej gry. Po stracie bramki coś w nas pękło, nie mogliśmy sobie poradzić z pressingiem, agresywnym atakiem gospodarzy i Słowenia zasłużenie wygrała" - ocenił 24-letni piłkarz AC Milan.

Reklama

O trzy lata starszego Bereszyńskiego niepokoi fakt, że pierwszą bramkę biało-czerwoni stracili po stałym fragmencie gry.

Reklama

"Tak doświadczona drużyna nie może tracić takich goli i w taki sposób przegrywać spotkań. Analizujemy przeciwnika, wiemy doskonale, jak rozgrywa rzuty rożne, a tracimy gola. Myślę, że to my im pozwoliliśmy mieć nadzieję, a oni to po prostu wykorzystali" - wspomniał.

Zdaniem Bereszyńskiego w grze biało-czerwonych zabrakło elementu zaskoczenia.

"Zagraliśmy tak, jak Słoweńcy chcieli, żebyśmy zagrali. Można powiedzieć, że uczestniczyliśmy w ich grze. Oni grali wąsko, blisko siebie. Te nasze akcje oskrzydlające nie były porywające. Nie stwarzaliśmy zagrożenia z bocznych sektorów boiska" - analizował.

Piątek nie ukrywał, że rywale byli solidnie przygotowani i znaleźli sposób na Polaków.

"Dobrze funkcjonowała ich obrona. Słowenia odrobiła lekcje i wiedziała, jak nas powstrzymać. My musimy się dostosowywać do tego, jak sędzia prowadzi spotkanie. Tym razem był taki, który często puszczał grę, więc też powinniśmy ostrzej zagrać, czasem szybciej doskoczyć do rywali" - przyznał.

W rozegranym jednocześnie innym spotkaniu grupy G eliminacji Euro 2020 w Salzburgu Austria, z którą biało-czerwoni zagrają w poniedziałek w Warszawie, rozgromiła Łotwę 6:0. Zmniejszyła tym samym stratę do wciąż pierwszych w tabeli Polaków do trzech punktów.

"Nie potrzebowaliśmy kubła zimnej wody. Wiedzieliśmy doskonale, że to jeszcze nie jest koniec i oczywiście każdy z nas chciał tu zdobyć trzy punkty. Trzeba tę porażkę sobie jakoś wytłumaczyć i przekuć w coś pozytywnego. Jeśli wygramy z Austrią, to znowu wszystko będzie super i będziemy mieć bezpieczną przewagę" - zaznaczył Bereszyński.

W podobnym tonie o następnym meczu wypowiedział się Piątek.

"Dobre dla piłkarza jest to, że może się szybko odbudować, bo za dwa, trzy dni ma kolejny mecz. Mam nadzieję, że na PGE Narodowym podtrzymamy passę zwycięstw i utrzymamy się na pozycji lidera, bo to jest najważniejsze" - podkreślił.

Słowenia awansowała na trzecie miejsce z ośmioma punktami. Tyle samo ma czwarty Izrael. Piąta jest Macedonia Północna (5 pkt), a Łotwa zamyka tabelę z zerowym dorobkiem.