Bąk nie chce nawet słyszeć o czarnych scenariuszach. "Scenariusz jest jeden. Nosi tytuł „Trzy zwycięstwa” - przekonuje piłkarz Austrii Wiedeń na łamach "Faktu". "Tyle że to w Serbii nie będzie już miało znaczenia, bo jestem przekonany, że rywale potkną się gdzieś wcześniej. Tak jak my gubiliśmy punkty - z Finlandią czy Armenią. I nie chodzi nawet o to, że Portugalia straciła selekcjonera Scolariego. Taki zespół sam ogrywa rywali, nawet jak trener siedzi w domu na kanapie. Po prostu to jest futbol i niespodzianki muszą się zdarzać. Mam nadzieję, że nie z naszym udziałem" - puszcza oko.

W ostatnich spotkaniach eliminacyjnych Leo Beenhakker nie mógł skorzystać z Bąka. Musiał się nieźle nagłowić, żeby zestawić blok defensywny w Lizbonie, a potem w Helsinkach. "Ależ ja się naprzeżywałem, oglądając tamte mecze! I ten strzał Jacka Krzynówka w ostatniej minucie z Portugalią... On sobie uderzył jakby od niechcenia! Ja wiedziałem, że ma w nodze petardę, ale że aż taką? Jacek wyrasta na gwiazdę tej drużyny. I super, bo to fajny, skromny chłopak" - opowiada Bąk.

Dwa dobre wyniki na wyjazdach nie spowodowały jednak, że Beenhakker zapomniał, iż w odwodzie ma swojego najbardziej doświadczonego obrońcę. "Asystent selekcjonera Bogusław Kaczmarek dzwonił do mnie. Rozmawialiśmy o meczu z Vaalerengą w Pucharze UEFA, a trener cieszył się, że jestem zdrowy i strzelam gole w lidze" - mówi Jacek.

Bąk na pewno przyda się w ostatnich meczach, kiedy drużynie Beenhakkera potrzebny będzie spokój i doświadczenie. Były kapitan kadry wierzy w siłę naszego zespołu. "Rywale nabrali do nas szacunku. Maciek Żurawski dobrze powiedział. Tego nie da się spieprzyć, nie jesteśmy frajerami. Zostaliśmy liderem grupy i utrzymujemy długo tę pozycję nie przez przypadek. Teraz nie pozostało nic innego, jak udowodnić to w końcówce eliminacji" - kończy reprezentant Polski.





Reklama