"Zapomnijcie o Wojciechu Stawowym" - krzyczał do piłkarzy w szatni na początku swojej przygody z krakowską drużyną Majewski. Ci tłumaczyli mu bowiem, że nie czują się pewnie grając trójką w obronie. I że tak się już w Europie nie gra. Ale to na nic. Wielu piłkarzy w prywatnych rozmowach nie ukrywa żalu i niechęci do nazywanego „Doktorem” szkoleniowca - pisze "Fakt".

"Nie mamy żadnego rozgrywającego, bo trener pozbył się Piotra Gizy. Napastnicy za to mają zbyt dużo zadań defensywnych, przez co tracą siły. Za to boczni pomocnicy muszą zasuwać pod swoją bramkę i za chwilę znów być pod polem karnym rywala. To przez grę przestarzałym systemem z trójką obrońców, którzy też nie czują się komfortowo. To jakieś zupełne nieporozumienie" - denerwuje się jeden z zawodników Pasów.

Tacy jak on stanowią w drużynie z ul. Kałuży większość. Wiedzą przecież, że Majewski jest nieobliczalny. Potrafi przerwać bez słowa trening po 40 minutach i kazać zawodnikom iść do szatni. Albo nakazać im codzienne przebywanie w klubie przez dziesięć godzin, w trakcie których nie mają nic do roboty. Na dodatek krytykuje publicznie piłkarzy nie widząc nawet trochę swojej winy.

"Nie wszystkim zależy na wynikach. Wydaje się, że nie wszyscy grają do jednej bramki" - tak opiekun Cracovii tłumaczy fatalną passę bez wygranej w tym sezonie na wyjeździe.

Słaba gra, nerwy kibiców, niezadowolenie piłkarzy nie wzruszają jednak prezesa klubu, Janusza Filipiaka. Już dawno zaproponował trenerowi przedłużenie kontraktu. "I ta oferta jest cały czas aktualna. Chcę budować silną drużynę pod przewodnictwem Stefana Majewskiego" - deklaruje profesor.







Reklama