W jakim nastroju jest obecnie wieczny rezerwowy Celtiku Glasgow?

A dziękuję, w bardzo dobrym. Zawsze gdy pojawiam się na zgrupowaniu kadry wyrzucam z głowy myśli na temat kłopotów osobistych i klubowych. Udaje mi się to bez problemów, bo spotykam tu wspaniałych ludzi.

Niestety muszę panu nieco zepsuć humor i spytać o Celtic. Nie gra pan w tym klubie od tygodni, wydaje się, że w Glasgow jest pan skończony.
Odpowiem tak: moja pozycja w Celtiku nie jest zbyt mocna.

Rozmawiał pan o tym z trenerem Gordonem Strachanem?
Nie, nie czuję takiej potrzeby.

Przecież jeśli ma się kłopot w pracy z szefem, warto z nim usiąść i wyjaśnić parę spraw.
Może jeszcze przyjdzie czas, by spotkać się w cztery oczy i pogadać. A może nie...

Zabrzmiało jakby zamierzał pan niebawem opuścić Glasgow.

Bez komentarza.

A może chce pan odejść, bo uważa, że napastnicy Jan Venegoor of Hesselink i Scott McDonald są dużo lepsi?
Nie chcę o nich mówić. Wolę o sobie. Przyznaję, że jestem w słabszej formie. Tak to już jest, że piłkarz nie może być cały czas na świeczniku. Nie ma ludzi, którzy błyszczą przez całą karierę. U mnie jest ostatnio coraz gorzej ze skutecznością. Niestety.

Sądzi pan, że jeszcze kiedyś wróci na top?
Tak. Jestem gotów ciężko pracować, by znów strzelać gole.

W wieku 31-lat niełatwo o uzyskanie wielkiej dyspozycji.
Zdaje sobie z tego sprawę. Ale wierzę w siebie. Karta jeszcze się odwróci, zobaczy pan.

Czy kapitan reprezentacji przeżywa jakoś szczególnie fakt, że jego drużyna za trzy dni może wywalczyć awans? Czy denerwuje się pan na myśl o sobotnim spotkaniu?
Nie, w ogóle. Jestem zawodowcem, który ma przygotować się jak najlepiej do meczu, a nie myśleć o nim na sto sposobów. Moim zadaniem jest granie a nie analizowanie i gadanie.

Jak zareagował pan na informację, że Leo Beenhakker przedłużył kontrakt?
Pozytywnie. Jego wieloletnia praca w kraju wyjdzie Polakom na dobre. Dlaczego? Bo ten facet ma coś w sobie. Potrafi sprawić, że grupa piłkarzy ma niesamowitą wiarę w sukces, że wszyscy się dobrze rozumieją. Nawet ci, którzy na co dzień lubią się troszkę mniej, potrafią się podporządkować dla wspólnego celu.

Holender to najbardziej wyjątkowy trener z tych, z którymi pan pracował?
Bez przesady. To inteligentny gość, jednak spotkałem już takich szkoleniowców na swojej drodze.

Czy reprezentacja Belgii bardzo zmieniła się przez rok, od kiedy pokonaliście ich w Brukseli 1:0?
Tak. Doszło kilku młodych zawodników, którzy wywalczyli w mistrzostwach Europy do lat 21 czwarte miejsce. Ci chłopcy wnieśli do zespołu ducha walki, zaangażowanie. Zespół Rene Vandereyckena jest o pięćdziesiąt procent silniejszy niż przed dwunastoma miesiącami.































Reklama