W 77. minucie ostatniego meczu ekstraklasy z Piastem w Gliwicach, przy stanie 1:0 dla gospodarzy, kapitan biało-zielonych Sebastian Mila nie zdołał pokonać z „11” metrów Jakuba Szmatuły i zamiast remisu za chwilę zrobiło się 3:0 dla rywali. Trener Lechii twierdzi jednak, że nie wyznaczy w Lechii nowego egzekutora „jedenastek”.

Reklama

Nigdy nie ingerowałem, kto w moim zespole będzie wykonywał stałe fragmenty gry i teraz też nie zamierzam narzucać swojej woli. Ta decyzja należy do zawodników, a jest grono, które specjalizuje się w tym elemencie. To są doświadczeni i odpowiedzialni piłkarze i wiem, że na pewno wybiorą spośród siebie właściwą osobę, która w danym momencie będzie się najlepiej czuć. Poza tym Sebastian, który wykorzystał wcześniej dwa bardzo ważne karne w meczach z Podbeskidziem i Ruchem, nie jest pierwszym i ostatnim graczem, który zmarnował taką szansę - zauważył.

Gdański szkoleniowiec miał natomiast zastrzeżenie do swojej drużyny za stal gry, a zwłaszcza za słabszą pierwszą połowę.

Po porażce z Piastem byliśmy źli na siebie. Nie najlepiej weszliśmy w ten mecz, za wolno rozgrywaliśmy piłkę, niepotrzebnie ją holowaliśmy i wchodziliśmy w bezpośredni kontakt z rywalem, który grał bardzo agresywnie. Po przerwie wypadliśmy jednak znacznie lepiej, byliśmy kreatywni i stworzyliśmy kilka bardzo dobrych sytuacji. A przełomowymi momentami w tym spotkaniu były oba rzuty karne - ocenił.

Nowak miał trochę pretensji do arbitra, który jego zdaniem przymykał oko na niektóre nieprzepisowe zagrania piłkarzy Piasta. Ich ofiarą padł głównie lider Lechii Milos Krasic, który jest bardzo poobijany.

Reklama

Nie tylko piłkarze i trenerzy powinni czytać grę, ale sędziowie również. W meczu z Zagłębiem my także kryliśmy Starzyńskiego, ale robiliśmy to zgodnie z przepisami, tymczasem cztery pierwsze kontakty Milosa z piłką zakończyły się czterema brutalnymi zagraniami. Taka była z pewnością taktyka Piasta, który w sumie popełnił 26 fauli, a ta liczba daje do myślenia. To jednak także wskazówka dla nas, żeby grać mądrzej, nie przetrzymywać piłki, szybciej wychodzić na pozycję oraz nie wdawać się w pojedynki, które nic nam nie dają - stwierdził.

W czwartek "biało-zieloni" zmierzą się w kolejnym meczu z Lechem w Poznaniu. Po podziale na „ósemki” aktualni jeszcze mistrzowie Polski nie radzą sobie zbyt dobrze, bo w trzech spotkaniach wywalczyli zaledwie jeden punkt. W tym spotkaniu do składu Lechii wraca po pauzie za żółte kartki Mario Maloca, natomiast przymusowa przerwa czeka z tego samego powodu innego obrońcę Grzegorza Wojtkowiaka.

Akurat tercet defensorów Maloca, Janicki i Wawrzyniak to nasze optymalne, sprawdzone w wielu meczach ustawienie. I obie formacje obronne mogą mieć w czwartek sporo pracy. Lech gra u siebie i przy wsparciu wspaniałych kibiców będzie chciał to spotkanie wygrać, ale my również mamy coś do udowodnienia i jedziemy do Poznania po trzy punkty - przyznał.

Nowak zapewnił, że jego drużyna cały czas zamierza wywalczyć pozycję gwarantującą udział w europejskich pucharach. Różnice punktowe od miejsca trzeciego w dół są niewielkie i każde zwycięstwo może wywrócić tabelę do góry nogami. Uważam też, że słowa szkoleniowców, którzy twierdzą, że ich zespoły nie są przygotowane do rywalizacji na międzynarodowej arenie należy traktować jako asekurację i zasłonę dymną. Każdy chce grać w pucharach, bo takie mecze mogą zmienić życie trenerów i piłkarzy - podsumował gdański szkoleniowiec.