Kownacki od kilku lat uznawany jest za jeden z większych talentów polskiej piłki. W ekstraklasie zadebiutował w wieku 16 lat, w Lechu zdążył rozegrać już ponad 100 oficjalnych spotkań, z czego 81 w ekstraklasie.

Oprócz wzlotów były jednak też upadki. Sam Kownacki przyznał, że trochę za szybko zaszumiało mu w głowie, przytrafiły się kłopoty z nadwagą i kontuzje. Dwa lata temu na jednym z portali internetowych wymyślił akcję "Dycha Kownasia" - zadeklarował strzelenie 10 goli wiosną 2015 roku. Skończyło się tylko na dwóch trafieniach.

Reklama

Zrobiłem parę złych rzeczy, uczyłem się na swoich błędach. Jeśli człowiek nie popełnia błędów, to znaczy, że nic nie robi. Dlatego podejrzewam, że prędzej czy później popełniłbym te błędy. Nawet cieszę się teraz, że to się stało i że ten czas mam już za sobą. Można powiedzieć, że teraz zaczynam swoją karierę, choć przeszedłem już bardzo dużo - przyznał napastnik.

Duży wpływ na obecną formę piłkarza miało przyjście do Lecha trenera Nenada Bjelicy, choć początki pracy Chorwata dla Kownackiego nie były łatwe.

Dzięki trenerowi Bjelicy wróciła mi pewność siebie. On mi pokazał, że jestem ważnym zawodnikiem w tym zespole, chociaż w dwóch pierwszych meczach nie wstałem z ławki rezerwowych. Dostawałem jednak sygnały, że otrzymam tę szansę, a wszystko będzie ode mnie zależeć. W końcu pokazałem, że mogę wrócić do dobrej dyspozycji. Jestem też coraz starszy i coraz bardziej dojrzały. I tę dojrzałość chyba można już u mnie zauważyć. Potrzebowałem też czasu, żeby pewne rzeczy zrozumieć - tłumaczył.

Reklama

Tę pewność siebie u Kownackiego można było zauważyć podczas piątkowego meczu z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza, wygranym przez poznaniaków 3:0. W pierwszej połowie został sfaulowany w polu karnym i szybko wziął piłkę ze sobą, nie pozostawiając wątpliwości, czy jest gotowy na wzięcie ciężaru odpowiedzialności. Strzelił praktycznie nie do obrony.

Kownacki póki co musi walczyć o miejsce w składzie z nie byle kim, bo zdecydowanie bardziej doświadczonym napastnikiem - Marcinem Robakiem.

To prawda, walczę o skład z zawodnikiem, który ma na koncie 11 goli i tylko Nemanja Nikolic ma więcej, ale jego już nie ma w Polsce. Jeśli wygrywam tę rywalizację, to dla mnie dodatkowy "kop". Myślę, że ta rywalizacja nam obu pomaga, bo obaj strzelamy gole. Jesteśmy w końcu napastnikami i tego się od nas wymaga - mówił lechita.

Od pewnego czasu młody snajper Lecha jest na celowniku menedżerów i skautów klubów z zachodniej Europy. Władze Lecha oficjalnie przyznały, że za piłkarza oferowano już trzy miliony euro, ale póki co, przynajmniej do końca sezonu zostanie on w "Kolejorzu". Sam zawodnik, który ma kontrakt z Lechem do czerwca 2018 roku, spokojnie podchodzi do spraw transferowych.

Wiem, że jestem obserwowany, ale taka jest specyfika naszego zawodu. Zawsze będziemy obserwowani i oceniani. Ja już to zrozumiałem, ale też nie przejmuję się tym. Nie mam z tyłu głowy, że jakieś inne kluby mi się przypatrują. Jestem w Lechu Poznań i skupiam się na tym, żeby pomóc drużynie w zdobyciu Pucharu Polski i mistrzostwa kraju - podkreślił.

Tegoroczna wiosna może być punktem zwrotnym w karierze Kownackiego. Oprócz walki o krajowe trofea, 19-latek ma dużą szansę występu w młodzieżowych mistrzostwach Europy, które w czerwcu odbędą się w Polsce. Nie ukrywa on, że z tym turniejem wiążę spore nadzieje.

Walczę o to, żeby zagrać na Euro, bo to będzie coś wspaniałego wystąpić na takim turnieju przed własną publicznością. Wiemy, że będzie dużo kibiców, bo pokazała to frekwencja na meczach sparingowych. A Euro to będzie też takie "okno wystawowe" dla piłkarzy, bo na pewno na trybunach będą przedstawiciele wielu klubów z Europy - podsumował Kownacki.