"Podczas ostatniego meczu (...) doszło do ubolewania godnego incydentu z naszym udziałem. W spotkaniu tym nie brakowało twardej walki na boisku, a przy okazji wywiązała się nasza niepotrzebna +bitwa na słowa+. Niestety padły wyrażenia, które nigdy nie powinny paść... Oczywiście, każdy kto grał w piłkę nożną (nawet na najniższym poziomie), wie jak trudno zapanować nad emocjami, zwłaszcza tymi złymi, niegodnymi szanującego się sportowca" - napisali we wspólnym oświadczeniu Furman i Romanczuk.

Reklama

Z dalszej treści oświadczenia wynika, że zawodnicy się pogodzili.

"(...) chcielibyśmy przeprosić wszystkich tych, którzy obserwowali ten mecz i całą polską rodzinę piłkarską. Zdajemy sobie sprawę, jak złe wrażenie wywołała nasza +dyskusja+. Wyjaśniliśmy to między sobą i podaliśmy (na razie wirtualnie) sobie ręce.

- Jesteśmy piłkarzami od lat, gramy w ekstraklasie i dobrze wiemy, że na naszej postawie wzoruje się wielu młodych adeptów piłki. Nie możemy dawać takiego przykładu. (...) obiecujemy, że do takich incydentów, jak ten w Białymstoku z naszym udziałem, już nie dojdzie. Ktoś kiedyś powiedział, że futbol jest grą błędów. Dobrze o tym wiemy, chcemy szczerze przyznać się do błędów, naprawić je, przeprosić wszystkich zainteresowanych i wybaczyć sobie wzajemnie" - dodali piłkarze w oświadczeniu.

Reklama

Trzy dni wcześniej na stronie Polskiego Związku Piłki poinformowano, iż Rzecznik Dyscyplinarny federacji Adam Gilarski wszczął postępowanie wyjaśniające dotyczące możliwości popełnienia przez Furmana przewinienia dyscyplinarnego - zachowania o charakterze ksenofobicznym wobec Romanczuka.

Reklama

Do incydentu miało dojść podczas meczu ekstraklasy, który Jagiellonia wygrała u siebie 1:0 po bramce Jakuba Wójcickiego w doliczonym czasie gry.

"Rzecznik Dyscyplinarny PZPN Adam Gilarski, po zapoznaniu się ze sprawozdaniem sędziowskim i raportem delegata (...) oraz przeanalizowaniu oświadczeń zawodników, klubów oraz nagrań z meczu (...), wszczął postępowanie wyjaśniające dotyczące możliwości popełnienia przez zawodnika Dominika Furmana przewinienia dyscyplinarnego, zachowania o charakterze ksenofobicznym wobec zawodnika Tarasa Romanczuka (...)" - napisano w poniedziałek na stronie PZPN.

Jak dodano, zebrany w toku postępowania wyjaśniającego materiał dowodowy zostanie przekazany do Komisji Ligi Ekstraklasy S.A., która podejmie ostateczną decyzję.

Furman zaprzeczył w wydanym już w niedzielę oświadczeniu, by użył wobec Romanczuka, który ma ukraińskie pochodzenie, obraźliwych słów o charakterze nacjonalistycznym. "Chciałem stanowczo i kategorycznie zaprzeczyć, by w trakcie całych zawodów z moich ust padły w stronę Tarasa Romanczuka cytowane po meczu przez przedstawicieli Jagiellonii obraźliwe słowa".

W trakcie spotkania nie brakowało ostrych spięć między piłkarzami obu zespołów, sędzia pokazał w sumie pięć żółtych kartek, m.in. Romanczukowi i Furmanowi. Kartka dla tego ostatniego wyklucza go z kolejnego meczu.

Do spięć doszło też po końcowym gwizdku. Romanczuk powiedział potem dziennikarzom, że Furman użył wobec niego określenia "banderowiec". Mówił, iż ciężko mu było opanować swoje emocje, podkreślał, że to dla niego sprawa dotykająca historii rodziny. "Moja rodzina była zamordowana również przez +banderę+ i on mnie tak nazywa (...) To brak szacunku, myślę, że dziś ostatni raz podałem mu rękę" - mówił wówczas Romanczuk, od roku polski obywatel.