Po sobotniej kolejce drużyny utworzyły dwie ośmiozespołowe grupy (bez dzielenia punktów), a następnie rozegrają jeszcze po siedem meczów - po jednym z każdym z rywali.

Lechia i Legia mają obecnie po 60 punktów. W obu meczach między tymi zespołami padł remis 0:0, więc zdecydował bilans bramkowy z całego sezonu zasadniczego. Tutaj lepsza okazała się Lechia - plus 20 (45-25), natomiast Legia - plus 17 (48-31).

Reklama

Niewiele jednak brakowało, żeby Legia - co przed tą kolejką wydawało się prawie niemożliwe - wyprzedziła gdańszczan. Jeszcze w 87. minucie Lechia przegrywała bowiem z Cracovią już 1:4, a "Pasy" miał kolejne sytuacje. Legia prowadziła wówczas z Pogonią już 3:1.

Ostatecznie jednak Lechia uległa 2:4, a Legia utrzymała wynik. To oznacza, że drużyna z Trójmiasta zagra w fazie finałowej ze stołecznym zespołem u siebie.

"W tym momencie mamy powody do zadowolenia, choć zdajemy sobie sprawę, że czeka nas ciężki mecz w Gdańsku" - przyznał Aleksandar Vukovic, który po zwolnieniu Ricardo Sa Pinto wygrał wszystkie trzy mecze w roli trenera Legii.

Reklama

Oprócz tych drużyn już wcześniej pewne gry w grupie mistrzowskiej były: Piast Gliwice (obecnie 53 pkt), Cracovia (48) i KGHM Zagłębie Lubin (47).

Walkę o trzy pozostałe miejsca toczyły w 30. kolejce Jagiellonia Białystok, Pogoń, Lech Poznań, Wisła Kraków i mająca tylko matematyczne szanse Korona Kielce.

Reklama

Dwa z tych zespołów zagrały ze sobą - w Poznaniu Lech podejmował Jagiellonię i przegrał 0:2 po dwóch golach Hiszpana Jesusa Imaza (jednym z rzutu karnego).

Dla drużyny z Białegostoku to drugi w tym tygodniu sukces. Kilka dni wcześniej podopieczni Ireneusza Mamrota awansowali do finału Pucharu Polski, po zwycięstwie 2:1 nad Miedzią Legnica.

Złą informacją dla kibiców Jagiellonii jest jednak kontuzja ręki Litwina Arvydasa Novikovasa, który musiał opuścić boisko już na początku spotkania.

Drużyna z Białegostoku jest obecnie szósta (47), Pogoń siódma (43), a Lech ósmy (43).

"Kolejorz" znów mocno rozczarował i niewiele brakowało, żeby po raz pierwszy w historii finisz ligi kończył w grupie spadkowej. Czekał na wynik przede wszystkim z Lubina. Tam Zagłębie pokonało jednak Wisłę Kraków 3:1, co sprawiło, że Lech utrzymał miejsce w grupie mistrzowskiej, a "Biała Gwiazda" - mimo wielu widowiskowych występów w tym sezonie (m.in. 6:2 z Koroną, 4:0 z Legią) - zagra w grupie spadkowej.

Obecnie drużyna Macieja Stolarczyka zajmuje dziewiąte miejsce (42), a dziesiąta pozostała Korona (40), która uległa w Gliwicach Piastowi 0:4. Mogła jeszcze wyżej, ale w doliczonym czasie gry rzutu karnego dla gospodarzy nie wykorzystał serbski piłkarz Aleksandar Sedlar.

W grupie spadkowej zagrają także: Miedź Legnica (32), Górnik Zabrze (31), Śląsk Wrocław (31), Wisła Płock (30), Arka Gdynia (29) i Zagłębie Sosnowiec (24), które uległo u siebie drużynie z Płocka 1:3.

Dzięki temu "Nafciarze" awansowali na 14. miejsce. Drużynę z Mazowsza po raz drugi w tym sezonie prowadził Leszek Ojrzyński i znów zwyciężył (w poprzedniej kolejce 2:0 u siebie ze Śląskiem).

Ważne mecze dla układu dolnej części tabeli odbyły się we Wrocławiu i Gdyni. Śląsk przegrał z Górnikiem 0:1, natomiast Arka - prowadzona przez nowego trenera Jacka Zielińskiego - zremisowała z Miedzią 1:1. Legniczanie wyrównali w końcówce spotkania (Hiszpan Joan Roman), co zepchnęło Arkę do strefy spadkowej - na 15. lokatę.

"Bardzo szkoda, bo zasłużyliśmy na zwycięstwo, ale piłka nie jest sprawiedliwa i dzisiejsze spotkanie to pokazało" - przyznał trener Zieliński.

Po cztery najlepsze zespoły grup mistrzowskiej i spadkowej (czyli z miejsc 1-4 oraz 9-12) zagrają w fazie finałowej cztery spotkania u siebie, a trzy na wyjeździe.

Sezon zakończy się 18-19 maja. Tak szybki termin wynika z zaplanowanych na przełom maja i czerwca w Polsce mistrzostw świata do lat 20.