Raków Częstochowa - Korona Kielce 0:1 (0:0)

Bramki: 0:1 Adnan Kovacevic (49-karny).

Żółta kartka – Raków Częstochowa: Dawid Szymonowicz. Korona Kielce: Adnan Kovacevic.

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom). Widzów 3 025.

Reklama

Raków Częstochowa: Michał Gliwa - Dawid Szymonowicz, Tomas Petrasek, Arkadiusz Kasperkiewicz - Piotr Malinowski, Rusłan Babenko (72. Andrija Lukovic), Igor Sapała (86. Szymon Lewicki), Patryk Kun - Maciej Domański (46. Bryan Nouvier), Sebastian Musiolik, Miłosz Szczepański.

Reklama

Korona Kielce: Paweł Sokół - Michael Gardawski (74. Łukasz Kosakiewicz), Adnan Kovacevic, Ivan Marquez, Daniel Dziwniel - Marcin Cebula (83. Matej Pucko), Jakub Żubrowski, Ognjen Gnjatic, Erik Pacinda (70. Rodrigo Zalazar) - Uros Duranovic, Michal Papadopulos.

W zespole "gospodarzy" kibice oglądali w większości piłkarzy, którzy wywalczyli awans. Opiekun częstochowian w wyjściowej jedenastce wystawił bowiem tylko dwóch pozyskanych latem graczy: Ukraińca Rusłana Babenko i Dawida Szymonowicza. Więcej - czterech zawodników - zadebiutowało od pierwszej minuty w kieleckiej ekipie: Daniel Dziwniel, Czarnogórzec Uros Duranovic, Słowak Erik Pacinda i Czech Michal Papadopulos.

Reklama

Przed przerwą to właśnie goście byli bliżej zdobycia gola. Za każdym razem na przeszkodzie stawał jednak bramkarz częstochowian Michał Gliwa. 31-letni golkiper już w 4. minucie obronił groźne uderzenie z bliska Duranovica. 120 sekund później wygrał pojedynek sam na sam z ofensywnym pomocnikiem Korony. Później zatrzymał zaś dwa uderzenia Pacindy oraz nie dał się przelobować Duranovicowi.

Gospodarze w pierwszej połowie w ofensywie prezentowali się znacznie gorzej. Ich groźne akcje wynikały jedynie z błędów młodzieżowca w bramce kieleckiego klubu Pawła Sokoła, a jedyny ciekawie zapowiadający się kontratak zepsuł Sebastian Musiolik.

Zaraz po przerwie Gliwa stracił jednak zimną głowę. W polu karnym skoczył bowiem na plecy Pacindy i sędzia podyktował rzut karny. W 49. minucie pewnie wykorzystał go kapitan kielczan Adnan Kovacevic, choć bramkarz Rakowa wyczuł intencje strzelca.

Nawet po stracie gola Raków nie rzucił się do ataków. Ciekawiej zrobiło się dopiero w końcowym kwadransie gry. Najpierw Gliwa uratował swój zespół przed utrata drugiej bramki, zatrzymując strzał Duranovica w 77. minucie. Następnie wreszcie w bramkę rywali trafili częstochowianie, lecz dobrą interwencją po uderzeniu Francuza Bryana Nouviera popisał się Sokół. Blisko wyrównania był też Miłosz Szczepański. Na nic więcej nie było jednak stać piłkarzy beniaminka i trzy punkty w 1. kolejce nowych rozgrywek ekstraklasy zasłużenie zdobyła drużyna Gino Lettieriego.