Ich zawodowe drogi skrzyżowały się najpierw w Hiszpanii, gdy Mourinho był asystentem Bobby'ego Robsona w Barcelonie, której kapitanem na boisku był wtedy... Guardiola. Portugalczyk nie ukrywał, że miał ochotę kiedyś zostać głównym sternikiem, np. w 2008 roku, kiedy szefowie klubu dość niespodziewanie oddali drużynę startującemu do wielkiej szkoleniowej kariery byłemu piłkarzowi, a nie jemu, mającemu już uznaną markę.

Reklama

Na trenerskich ławkach po przeciwnych stronach boiska zetknęli się dość szybko - bo już w półfinale Ligi Mistrzów w 2010 roku. Inter Mourinho "mordując futbol" - jak to określili niektórzy eksperci - wyeliminował Barcelonę kierowaną przez Guardiolę, a w swojej radości Portugalczyk tyleż cieszył się z sukcesu, co z zemsty na pokonanych, których ewidentnie prowokował.

Później wielokrotnie iskrzyło między nimi, gdy Mourinho pracował w Realu Madryt, a apogeum konfliktu okazało się włożenie przez niego palca w oko ówczesnego asystenta Guardioli Tito Vilanovy.

Później rywalizowali m.in. w Superpucharze Europy jako szkoleniowcy Chelsea i Bayernu Monachium. Po karnych wygrali podopieczni Guardioli, a Portugalczyk dolał oliwy do ognia stwierdzeniem: Zawsze, gdy gram z Pepem, moje drużyny kończą w "10". To chyba jest zapisane w przepisach UEFA.

Reklama

Jak uważają dziennikarze angielskiego "The Telegraph", Mourinho nie wybacza ludziom, którzy wychodzą z jego cienia. Tak miało być m.in. z rodakiem Andre Villasem-Boasem, z którym blisko współpracował w FC Porto, Chelsea czy Interze. Gdy ten postanowił spróbować pracy na własny rachunek, spotkał się z szeregiem uszczypliwości od swojego "mistrza", a wzajemna niechęć poszła tak daleko, że ponoć wykasowali z telefonów swoje numery.

Derby Manchesteru zawsze obfitowały w emocje, ale teraz nabrały nowego smaczku. Mourinho i Guardiola pracę w obecnych klubach rozpoczęli latem, więc w sobotę po raz pierwszy spotkają się na ziemi angielskiej.

Historia wzajemnej rywalizacji ich zespołów sięga 1881 roku. Ze 171 dotychczasowych spotkań "Czerwone Diabły", gospodarze sobotniej potyczki, wygrały 71, w 51 odnotowano remis, a 49-krotnie górą byli "The Citizens". Bilans ligowy to 60 zwycięstw United, 50 remisów i 43 sukcesy rywali. Najlepszym strzelcem derbów jest kapitan United Wayne Rooney z 11 golami.

Reklama

W ostatnich latach najgłośniejszym echem odbił się mecz z 23 października 2011, kiedy ekipa "ManU" przegrała na Old Trafford aż 1:6. Była to jej najwyższa porażka przed własną publicznością od 66 lat, a ówczesny trener Alex Ferguson określił ten dzień "najgorszym w życiu".

Obie drużyny przystąpią do gry jako dwie z trzech, które mają w dorobku komplet dziewięciu punktów. Trzy zwycięstwa odniosła do tej pory jeszcze tylko Chelsea. Tym razem londyńczycy przeegzaminują Łukasza Fabiańskiego w bramce Swansea City. W poprzednich rozgrywkach w Walii doznali porażki 0:1.

Piłkarskie święto szykuje się też na Anfield w Liverpoolu. Prowadzeni przez Niemca Juergena Kloppa gospodarze nie tylko podejmą mistrza kraju - Leciester City, ale też kibice po raz pierwszy będą mogli skorzystać z dodatkowych 8,5 tysiąca miejsc. Na trybunach ma zasiąść 54 tys. kibiców, najwięcej od 1977 roku, kiedy spotkanie z West Ham United oglądało 55 675 widzów. To osiągnięcie ma zostać wkrótce poprawione, bo klub planuje dalsze powiększenie pojemności, docelowo do 60 tys. miejsc siedzących. Rekord obiektu to 61 905 fanów na pojedynku w Pucharze Anglii z Wolverhampton Wanderers w 1952 roku.

Sezon lepiej rozpoczęli zawodnicy "The Reds", którzy z powodu remontu stadionu do tej pory grali wyłącznie na wyjeździe, ale po trzech kolejkach obie ekipy mają po cztery punkty. Na debiut w barwach "Lisów" wciąż czeka reprezentant Polski Bartosz Kapustka.

O pierwsze zwycięstwo powalczy AFC Bournemouth, z Arturem Borucem w bramce. Przeciwnikiem ubiegłorocznego beniaminka będzie dziesiąty w tabeli West Bromwich Albion.