Liverpool, który w tym sezonie doznał tylko jednej porażki, po pierwszej wyrównanej połowie w drugiej nie dał szans rywalom. W 51. minucie błąd popełnił włoski obrońca Emerson, a po dośrodkowaniu Jordana Hendersona Senegalczyk Sadio Mane z bliska zapewnił gospodarzom prowadzenie. Dwie minuty później na uderzenie zza pola karnego zdecydował się Mohamed Salah i zdobył efektownego gola.

Reklama

To 19. w sezonie trafienie Egipcjanina, który dogonił tym samym prowadzącego w klasyfikacji strzelców Argentyńczyka Sergio Aguero z Manchesteru City. Mane z 18 bramkami jest tuż za nimi.

Chelsea z kolei przegrała już po raz ósmy w sezonie, w tym siódmy w roli gości. Ma 66 pkt i jest w tabeli czwarta, co na koniec sezonu zagwarantowałoby udział w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Już w poniedziałek z "The Blues" zrównać może się Arsenal Londyn, o ile pokona na wyjeździe Watford.

Reklama

"Kibice mogą być zadowoleni, bo to był świetny mecz. Obie drużyny stworzyły sporo sytuacji, tylko że gospodarze je wykorzystali, a my nie. Dlatego możemy być sfrustrowani, bo znowu z wyjazdu wracamy z niczym. Na Anfield zawsze było ciężko, ale ten Liverpool to naprawdę wielka drużyna, ze wspaniałym trenerem, filozofią i mentalnością zwycięzców" - ocenił brazylijski obrońca Chelsea David Luiz.

W rywalizacji o trzecią i czwartą pozycję liczą się jeszcze Tottenham Hotspur - 67 pkt i Manchester United - 64.

Prowadzący duet już dawno uciekł rywalom - "The Reds" mają obecnie 85 pkt, a ekipa trenera Josepa Guardioli o dwa mniej.

Manchester City wcześniej w niedzielę pokonał na wyjeździe Crystal Palace 3:1. Dwa gole dla gości strzelił Raheem Sterling, który ma ich łącznie 17 i także nie zrezygnował z walki o koronę króla strzelców.

Reklama

24-letni skrzydłowy po raz pierwszy trafił do bramki londyńczyków w 15. minucie, kiedy po prostopadłym podaniu Kevina De Bruyne wbiegł w pole karne z prawej strony i bardzo efektownym strzałem pokonał bramkarza. Jego drugi gol nie był tak efektowny, ale zakończył składną, zespołową akcję mistrzów Anglii.

Kiedy wydawało się, że goście pewnie zmierzają po zwycięstwo, gola kontaktowego zdobyli miejscowi. W 81. minucie z rzutu wolnego sprzed pola karnego do bramki trafił Serb Luka Milivojevic. Do straty gola przyczynili się De Bruyne i Portugalczyk Bernardo Silva, którzy rozstąpili się w murze, a piłka przeleciała pomiędzy nimi.

Wynik w 90. minucie ustalił Brazylijczyk Gabriel Jesus, choć na powtórkach telewizyjnych widać było, że gol nie powinien być uznany z powodu pozycji spalonej.

"Po porażce w Lidze Mistrzów muszę wysoko ocenić dzisiejszy występ, bo taka sytuacja nie jest łatwa. Nie dokonałem wielu zmian w składzie, bo praktycznie od grudnia gramy co trzy dni i ci zawodnicy dają radę, więc dlaczego miałbym im nie zaufać znowu. I dziś pokazali dobry futbol" - skomentował po ostatnim gwizdku Guardiola.

Zarówno City, jak i Liverpool czekają w środę rewanżowe spotkania 1/4 finału Champions League. W komfortowej sytuacji są "The Reds", którzy pojadą do Porto z dwubramkową zaliczką z pierwszego meczu (2:0). Zespół z Manchesteru postara się natomiast odrobić straty po przegranej z Tottenhamem Hotspur 0:1.

Choć do końca sezonu Liverpool czekają jeszcze tylko cztery ligowe potyczki, to ma on teoretycznie łatwiejszy kalendarz niż jedyny rywal w walce o tytuł. Najtrudniejsze ekipę trenera Juergena Kloppa czeka w ostatniej kolejce, kiedy podejmie dobrze spisującego się beniaminka Wolverhampton Wanderers, który potrafi odbierać punkty faworytom. "The Citizens" natomiast czekają jeszcze konfrontacja z Tottenhamem (trzy dni po meczu w LM), derby Manchesteru na Old Trafford czy pojedynek z Leicester City.

Rozgrywki zakończą się 12 maja.