Mol, który 2 lipca skończy 22 lata, oraz dwa lata starszy Soerum wdarli się przebojem do światowej czołówki w ubiegłym roku. Po raz pierwszy na podium zawodów World Tour stanęli w maju w Itapemie, a od połowy lipca do końca roku byli już niepokonani. Do triumfu w czterech turniejach cyklu z rzędu dołożyli jeszcze mistrzostwo Europy. Bieżący rok zaczęli od dwóch ćwierćfinałów, ale potem znów nie było na nich mocnych przez trzy kolejne imprezy. Imponującą serię przerwali w niedzielę w Warszawie Brazylijczycy Evandro Goncalves Oliveira i Bruno Schmidt, którzy pokonali "Wikingów" w finale 2:1.

Reklama

Ta porażka nie zmienia jednak faktu, że środowisko wciąż jest zaskoczone tak dobrą passą Norwegów.

"Gdy zobaczyłem ich w 2016 roku, to wiedziałem, że kwestią czasu jest, gdy dołączą do czołówki. Nie spodziewałem się jednak, że aż tak ją zdominują" - zaznaczył w rozmowie z PAP Słowak Martin Olejnak.

Były trener Polaków, a obecny Niemców przyznał, że fenomen Mola i Soeruma był tematem rozmów podczas niedawnego spotkania szkoleniowców.

Reklama

"W wielu krajach, m.in. w Polsce, jest tak, że do siatkówki plażowej trafiają ci, którzy słabiej sobie radzą w odmianie halowej. Norwegowie przyjęli zaś odwrotną taktykę. Uznali, że i tak nie mają szans na sukcesy w +halówce+, więc najlepszych wysyłają na piasek" - tłumaczył.

Omawiając występy Norwegów, którzy w latach 2016-17 byli jeszcze kilkakrotnie zestawiani w pary z innymi zawodnikami, Olejnak zwrócił uwagę na imponującą skuteczność Mola.

"O ile średnia na seta to dwa bloki, to on ma ich przeważnie trzy, cztery, a nawet pięć" - podkreślił Słowak.

Reklama

O sile Skandynawów przekonali się m.in. Grzegorz Fijałek i Michał Bryl, którzy na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy ulegli im czterokrotnie w finale zawodów WT. Inny z polskich zawodników Jakub Szałankiewicz uważa, że trudno znaleźć słabszy punkt w grze liderów światowego rankingu.

"Już wcześniej spisywali się dobrze, ale teraz robią to najlepiej. Grają dobrze w kontrze, dobrze bronią, dobrze blokują, więc ciężko ich +ugryźć+ w jakikolwiek sposób, choć Brazylijczycy pokazali, że się da" - zaznaczył.

Pod ogromnym wrażeniem Mola i Soeruma jest także trener biało-czerwonych Grzegorz Klimek.

"Team spirit połączony z umiejętnościami w tej parze jest niesamowity. W meczach z naszymi parami kwestia wytrzymywania trudnych momentów zawsze była po ich stronie. Oczywiście, młodość i siła fizyczna to elementy, które im pomagają, ale nie są decydujące w ich przypadku" - ocenił.

Siłę mentalną Norwegowie pokazali też m.in. w półfinale warszawskiego turnieju WT. W tie-breaku przegrywali już 11:14, by zapisać na swoim koncie pięć kolejnych punktów.

Sami zawodnicy także są nieco zaskoczeni seriami zwycięstw. Omawiając swoje mocne strony, wypowiadali się podobnie do Klimka.

"Na pewno ważne jest to, że Anders świetnie blokuje, a ja nieźle bronię. Myślę jednak, że najważniejsza jest chemia między nami. Znamy się bardzo dobrze i świetnie się dogadujemy też poza boiskiem. Od lat spędzamy razem dużo czasu" - powiedział PAP Soerum.

Zarówno on, jak i jego partner pochodzą z siatkarskich rodzin. Tę dyscyplinę uprawiają m.in. ich bracia. Aleksander Sandlie Soerum, który łączy występy na piasku z regularną rywalizacją w hali, kilkakrotnie wystąpił w przeszłości z obydwoma liderami rankingu. Hendrik Nikolai Mol z kolei ma za sobą dwa starty w parze z... Christianem Sandlie Soerumem, a ze swoim własnym bratem nigdy nie grał w oficjalnych zawodach.

Poprzednią norweską parą, która odnosiła liczne sukcesy na arenie międzynarodowej, byli Vegard Hoeidalen i Joerre Kjemperud, brązowi medaliści mistrzostw świata 2001. Mol i Soerum za niespełna dwa tygodnie wystąpią w imprezie tej rangi.

"Pamiętamy o tym, że złoty medal MŚ daje kwalifikację do igrzysk w Tokio. Staramy się nie wybiegać jednak za daleko w przyszłość i skupiamy się na pojedynczych meczach" - zaznaczył Soerum.

Norwegowie przyznali, że siatkówka plażowa nie jest najpopularniejszym sportem w ich ojczyźnie, ale odczuli wzrost zainteresowania swoimi osobami.

"Jest nas coraz więcej w mediach, zaczęli też jeździć za nami kibice" - relacjonował Mol.

Na zawodach w Europie towarzyszą im także rodzimi dziennikarze.

"Robimy to od momentu, gdy Anders i Christian zaczęli odnosić sukcesy. Na czym polega ich fenomen? Sami nie znamy odpowiedzi na to pytanie" - przyznał obecny w Warszawie przedstawiciel norweskiej prasy.