Matlak wie, że wymagania kibiców są duże. "Wszyscy chcą medalu na ME, najlepiej złota. I ja mam na nie apetyt, ale chcąc być szczerym, a zarazem nieposądzanym o asekuranctwo, mówię wprost: ledwie pozbierałem ten zespół. Zbierałem z kogo mogłem" - mówi trener.

Polki wygrały z Belgią dopiero w piątym secie. Było bardzo nerwowo. Teraz przed naszymi siatkarkami mecze z Francją (sobota) i Turcją (niedziela). Awansują dwie najlepsze drużyny.

"Wziąłem kadrę w bardzo trudnej sytuacji. Chyba nigdy nie było tak, że z drużyny poprzednika, w tym wypadku Marca Bonitty z igrzysk w Pekinie, wypada osiem czołowych zawodniczek. Z powodów ode mnie niezależnych, bo ani Matlak żadnej nie wyrzucił, ani nie uznał, że się nie nadaje. Na razie to ja ratuję, a nie buduję" - dodaje Matlak.



Reklama