Kobayashi był tego dnia zdecydowanie najlepszy. W obu seriach skoczył najdalej; najpierw 235,5, a następnie aż 244,5 m. Za nim uplasowali się Niemcy. Markus Eisenbichler (232,5 i 238,5 m) był gorszy o 7,4 pkt, a Karl Geiger (224,5 i 238 m) o 21,2.

Reklama

Żyła po skoku 214,5-metrowym na półmetku był 15. W drugiej próbie spisał się znacznie lepiej. 230,5 m pozwoliło mu awansować o pięć lokat.

Swoje pozycje poprawili także dwaj pozostali występujący w finale Polacy. Ostatecznie Jakub Wolny (215 i 231 m) był 14., natomiast Andrzej Stękała (216,5 i 225,5 m) 18.

Kubacki oraz Stoch zostali sklasyfikowani, odpowiednio, na 31. i 32. miejscu. Obaj skoczyli po 200,5 m.

Reklama

Od początku sobie tutaj nie radzę. Miała być dobra zabawa, dalekie loty, a jest jak jest – przyznał przed kamerą TVP Stoch, który poprzednio pierwszej serii nie przebrnął 20 stycznia 2019 w Zakopanem.

Kubacki natomiast narzekał na warunki wietrzne, które w końcówce pierwszej serii problemy sprawiły kilku zawodnikom.

Polacy poniżej oczekiwań kibiców i ze zmiennym szczęściem do warunków

Poczułem się tak, jakby na plecach pojawił się worek z piaskiem. Ziemia przyciągała mnie znacznie bardziej niż się spodziewałem – powiedział.

Po pierwszej serii przepadł także pewny już Kryształowej Kuli Halvor Egner Granerud. Wracający do skakania po zakażeniu koronawirusem Norweg był dopiero 37.

Do rywalizacji nie przystąpił Daniel-Andre Tande. Norweg miał bardzo groźnie wyglądający upadek w serii próbnej i został przetransportowany do szpitala. Na razie poinformowano jedynie, że jego stan jest stabilny.

Rywalizacja w Planicy kończy sezon 2020/21. W Słowenii odbędą się jeszcze trzy konkursy - w piątek i niedzielę indywidualne, a w sobotę drużynowy.

Reklama

Tym niemniej wszelkie aspekty rywalizacji bledną przy wypadku jakiemu uległ norweski skoczek w pierwszej serii.

Na razie komunikaty informują, że Daniel Andre Tande jest stabilny. Przypomnijmy: w serii próbnej, tuż po wyjściu z progu norweski skoczek stracił panowanie nad trajektorią lotu i z wielkim impetem runął na zeskok, stracił przytomność, a jego ciało bezwładnie koziołkowało zsuwając się w dół.

Widok był straszliwy

Coś strasznego. Jestem wstrząśnięty. Trudny do zniesienia widok, gdy skoczek praktycznie bezwiednie spada w dół z dużej wysokości. Najważniejsze jednak teraz, by wszystko było z nim w porządku - powiedział o Tandem norweskiej stacji telewizyjnej NRK austriacki szkoleniowiec.

Jego zdaniem, Tande dobrze wyszedł z progu, skok był pełen energii, ale...

I wtedy zdarzyło się to "coś". Chyba dostał podmuch wiatru w tylną część nart. Lewa narta poszła w górę, jego obróciło i praktycznie poleciał w dół i spadł na plecy - relacjonował trener.

Po wstępnym zaopatrzeniu na zeskoku, norweski skoczek został zniesiony z niego na noszach, a następnie przetransportowany do szpitala w Lublanie.

Trener potwierdził, co wcześniej w komunikacie przekazała Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS), że stan zawodnika jest stabilny.

Szczegółowy komunikat odnośnie jego stanu zdrowia spodziewany jest w ciągu kilku godzin.