Było to ich pierwsze spotkanie, a trwało godzinę i 16 minut. Kluczem do zwycięstwa Polki była uważna gra i niewielka liczba niewymuszonych błędów - 18, przy 42 po stronie rywalki, która za to miała przewagę w wygrywających uderzeniach 20-6. Zawodniczka z Indii odnotował dziewięć podwójnych błędów serwisowych.

Reklama

Już na otwarcie meczu Radwańska straciła swoje podanie, ale od razu odrobiła stratę. Zresztą później wygrała pięć kolejnych gemów.

Był to skutek konsekwentnej cierpliwej gry krakowianki, która czekała na błędy popełniane przez rywalkę, znaną z podejmowania nadmiernego ryzyka. Ze względu na strzelanie po liniach nazywana jest przez przeciwniczki "bub-bum".

Im dłuższe były wymiany, tym częściej tenisistka z Indii trafiała w siatkę, albo wyrzucała piłki na aut. Zmienność rytmu uderzeń Polki chwilami całkowicie demontowała tenis rywalki, która gubiła się. Zbyt często zawodził ją też serwis.

Reklama

Prowadząc 5:1 Polka wyszła na 40-15, ale chwilę później nieoczekiwanie straciła swój serwis. Jednak w ósmym gemie ponownie przełamała podanie przeciwniczki i rozstrzygnęła losy seta po 34 minutach.

Początek drugiej partii przyniósł kolejny zryw Mirzy i chwilową dekoncentrację krakowianki, która znów na otwarcie przegrała swojego gema, po czym wyrównała na 2:2, by się znów dać przełamać w piątym gemie.

Wpływ na taki rozwój wydarzeń miały ryzykowne topspinowe uderzenia Mirzy z forhendu i bekhendu, które najczęściej trafiały w linię. Jednak zaraz po tym oddała swoje podanie do zera, psując uderzenia przy każdej z czterech wymian - raz trafiła w siatkę i trzykrotnie zaliczyła aut.

Reklama

Później gra toczyła się zgodnie z regułą własnego serwisu do stanu 5:4, gdy Radwańska po raz siódmy w meczu zdobyła "breaka" i zakończyła pojedynek po godzinie i 16 minutach.

"Cóż, znów powinienem powiedzieć, że tata się bardzo cieszy. Kolejny stosunkowo krótki mecz, choć już nie taki do jednej bramki, jak poprzednio. Drugi set był już na styku i niewiele brakło, żeby to Sania przepchnęła na swoją stronę. Cieszę się, że Agnieszka ratuje się w trudnych sytuacjach serwisem, czego dawniej nie było. Okazuje się, że w tej chwili to jedno z jej najlepszych uderzeń i dobrze, że Agnieszka idzie w tym kierunku" - powiedział po meczu trener i ojciec krakowianki Robert Radwański.

"Trochę zaskoczyło mnie dzisiaj, że Mirza robi tyle podwójnych błędów serwisowych. Z tym trudno wygrywać swoje serwisy, więc strzeliła sama sobie w kolano" - dodał.

Jej kolejną rywalką będzie w sobotę Belgijka Yanina Wickmayer (nr 21.), która równolegle grając pokonała Japonkę Ayumi Moritę 6:4, 7:5.

"Teraz czeka nas najtrudniejsza chyba rywalka, po Kim Clijsters, w tej części drabinki, choć Wickmayer trochę się męczyła dzisiaj. To dobry znak dla Agnieszki, bo Morita nie jest zbyt mocną zawodniczką na korcie ziemnym. Z Yaniną mamy stare porachunki, jeszcze z ubiegłorocznego spotkania Fed Cup w Bydgoszczy. Czas je wyrównać" - powiedział Radwański.

Radwańska w Paryżu startowała także w deblu, ale wspólny występ ze Słowaczką Danielą Hantuchovą zakończyła w pierwszej rundzie. Jej los podzieliły Klaudia Jans i Alicja Rosolska, Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski (nr 6.) oraz Łukasz Kubot z Austriakiem Oliverem Marachem (7.).

Aktualnie o awans do trzeciej rundy w singlu walczy Kubot, który przebił się do turnieju głównego z eliminacji. We wtorek wyeliminował Hiszpana Nicolasa Almagro (11.). Teraz gra z Argentyńczykiem Carlosem Berlocqiem.

Wynik spotkania drugiej rundy gry pojedynczej kobiet:
Agnieszka Radwańska (Polska, 12) - Sania Mirza (Indie) 6:2, 6:4