Ulubieniec publiczności swoją decyzję ogłosił już wcześniej, 30 sierpnia, dokładnie w dniu swoich 30. urodzin.

Po porażce z del Potro długo walczył jeszcze na korcie, ale już ze łzami. Pierwsze pojawiły się, gdy było już wiadomo, że będzie mu trudno wygrać ten mecz. Przy jednej z ostatnich piłek spojrzał w trybuny i nie wytrzymał. Po policzku popłynęła łza.

Reklama

Klasę pokazał również Argentyńczyk, który najpierw po zakończeniu spotkania długo ściskał się z Roddickiem, a później powiedział do publiczności tylko dwa zdania: "dziękuję za szacunek i oklaski, ale to jest wieczór Andyego. Korzystajcie z tych ostatnich chwil" i przekazał mikrofon Amerykaninowi.

Roddick, który żegnany był owacją na stojąco, przełknął łzy i wyraźnie drżącym głosem powiedział: "Po raz pierwszy w życiu nie wiem jakich mam użyć słów". Podziękował kibicom, swojej ekipie i rodzinie.

W końcu spojrzał w niebo, chcąc w ten sposób uczcić swojego byłego menedżera Kena Meyersona, który zmarł przed rokiem w wieku 47 lat. W tym momencie nie mógł już ukryć wzruszenia i łzy popłynęły mu po policzkach. Roddick płakał, pomachał do zebranych na trybunach widzów i zapewnił, że wszystkich kocha.

Reklama

Korty Flushing Meadows były dla niego szczęśliwym miejscem. To właśnie na nich jedyny raz wygrał turniej wielkoszlemowy. Było to dziewięć lat temu. Od roku 2003 żadnemu Amerykaninowi nie udało się triumfować w tak wielkich zawodach. Roddick czterokrotnie był natomiast w finale, oprócz wymienionego, bliski zwycięstwa był w Wimbledonie - 2004, 2005, 2009. Za każdym razem przegrywał z obecnym liderem rankingu Szwajcarem Rogerem Federerem.

Triumfował w 32 turniejach w singlu i czterech w deblu. W lutym 2004 roku został liderem rankingu ATP World Tour; zarobił w sumie blisko 20,7 miliona dolarów.

To drugie wielkie pożegnanie z tenisem podczas tegorocznego US Open. W pierwszym tygodniu imprezy uczyniła to Belgijka Kim Clijsters, zwyciężczyni z lat 2005, 2009 i 2010.