Z 47. na światowej liście Sandgrenem los zestawił 31. w tym zestawieniu Hurkacza na otwarcie w paryskiej imprezie również dwa lata temu. Wówczas to Polak wygrał w czterech setach.

Wtedy mecz został przerwany na pewien czas z powodu deszczu, w poniedziałek rozpoczęcie rywalizacji na większości obiektów opóźniło się z powodu opadów. Dotyczyło to m.in. kortu nr 13, na który wyszli wrocławianin i Amerykanin. Liczba ta tym razem okazała się pechowa dla pierwszego z zawodników.

Reklama

W 2018 roku meczem z Sandgrenem Hurkacz zadebiutował w głównej drabince Wielkiego Szlema. Wówczas dopiero zaczynał występy w imprezach ATP i był 188. rakietą świata, a jego rywal plasował się na 54. pozycji. Teraz to 23-letni Polak jest znacznie wyżej notowany, ale starszy o sześć lat przeciwnik wciąż miał nad nim przewagę doświadczenia i lepszych wyników w wielkoszlemowych zmaganiach. Jest dwukrotnym ćwierćfinalistą Australian Open (2018 i 2020), a w ubiegłorocznym Wimbledonie zatrzymał się na 1/8 finału. Na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa jednak aż do teraz nie potrafił przebrnąć pierwszej rundy.

W inauguracyjnej partii obaj zawodnicy przez długi czas dobrze pilnowali własnego podania. Pierwszą szansę na przełamanie miał Amerykanin i nastąpiło to w 12. gemie. Wrocławianin obronił dwie piłki setowe, ale grający wówczas bardzo ofensywnie rywal dopiął swego.

Reklama

Tenisista z USA w kolejnej odsłonie nie był w stanie utrzymać równie wysokiego poziomu przez cały czas. Zaczął popełniać więcej błędów, a Hurkacz zachował spokój, co mu się opłaciło. Sam raz przegrał własnego gema serwisowego, ale dzięki trzem "breakom" szybko doprowadził do remisu w całym pojedynku.

W pierwszej połowie kolejnej seta własne podanie nie było mocną stroną żadnego z nich. Z trzech przełamań, do których wówczas doszło, dwa zapisał na swoim koncie Polak. Niewiele brakowało, by i jemu przegranie gema serwisowego przydarzyło się wówczas dwukrotnie. Wyszedł jednak z opresji, a w dalszej części tej partii utrzymał do końca przewagę. Czwarta odsłona była niemal powtórką inauguracyjnej. Tym razem walka toczyła się "gem za gem" i konieczne było rozegranie tie-breaka. W tej części meczu można było odnieść wrażenie, że zmęczenie coraz bardziej daje się we znaki Polakowi. Słabszy moment okazał się bardzo kosztowny - kilka błędów i lepsza dyspozycja Sandgrena wystarczyła, by ten drugi doprowadził do piątego seta.

W nim zaś sytuacja zmieniała się kilkakrotnie. Hurkacz przegrywał 0:2, ale wyrównał stan rywalizacji przy wyniku 4:4. W 16. gemie to on dwukrotnie był o punkt od wygrania tego zaciętego pojedynku, ale nie wykorzystał obu tych szans. Przy stanie 9:9 z kolei to on stracił podanie. W kolejnym gemie obronił trzy piłki meczowe, a następnie miał dwie okazje na przełamanie i przedłużenie swoich szans, ale ponownie mu się nie udało. Zaraz potem kropkę nad "i" postawił Amerykanin.

W trwającym cztery i pół godziny spotkaniu posłał 14 asów, a Polak 10. Mieli podobną liczbę uderzeń wygrywających (66-62 dla wrocławianina), ale pod względem niewymuszonych błędów wyraźnie słabiej spisał się wyżej notowany z graczy (77-51). Nie pomógł mu fakt, że łącznie zdobył o sześć punktów więcej niż przeciwnik.

Reklama

Hurkacz co najmniej do przyszłego roku musi poczekać na pierwszy w karierze awans do 1/8 finału w zawodach tej rangi i przejście drugiej rundy w Paryżu. W tej edycji French Open zgłosił się również do debla.

Wcześniej w poniedziałek do drugiej rundy awansowała Iga Świątek, a mecze otwarcia przegrali rozstawiona z "31" Magda Linette i Kamil Majchrzak.

Wynik meczu 1. rundy singla mężczyzn:
Tennys Sandgren (USA) - Hubert Hurkacz (Polska, 29) 7:5, 2:6, 4:6, 7:6 (7-1), 11:9