Polska Agencja Prasowa: Teraz chyba odstawi pani na dłuższy czas Guns N' Roses skoro słuchała ich piosenki przed każdym meczem w niedawnym French Open...

Reklama

Iga Świątek: Tak, to prawda. Trochę już to bycie w rutynie mnie zmęczyło, więc teraz muszę poszukać czegoś nowego. Szczerze mówiąc, to po powrocie do kraju nie miałam pomysłu ani czasu, by się nad tym zastanowić. Może zrobię jakiś quiz na Instagramie i fani podpowiedzą mi, czego teraz posłuchać. Tak jak ja mogę być dla nich inspiracją, tak też oni teraz dla mnie. To idealna sytuacja.

PAP: Świeżo po triumfie na kortach im. Rolanda Garrosa podobno powiedziała pani, że za wywalczoną przy tej okazji premię kupi sobie jacht. Ma pani jeszcze inne tego typu marzenia do spełnienia?

I.Ś.: Na razie nie. Generalnie takie materialne rzeczy nie są dla mnie priorytetem, więc... Na pewno chciałabym kiedyś kupić mieszkanie, ale do tego też potrzebowałabym trochę pomocy taty, bo zorganizować taką rzecz nie jest łatwo. Zwłaszcza często podróżując. A jeśli chodzi o jacht, to myślę, że trzeba jeszcze trochę poczekać, bo utrzymanie go jest dość wymagające. Nie chodzi nawet o koszt, ale o poświęcony czas. Więc z tym poczekamy. Priorytetem będzie teraz po prostu przyzwyczajenie się do nowej sytuacji i przygotowania do kolejnego sezonu.

Reklama

PAP: Pani półfinałowa rywalka z Paryża Argentynka Nadia Podoroska powiedziała, że teraz zmienią się turnieje, w których będzie startować, ale cała reszta pozostanie taka sama. W pani wypadku też jest to możliwe?

I.Ś.: Chciałabym, żeby tak pozostało, bo to przynosiło efekty. Ale wiem też, że dzięki temu, iż wygrałam, będę miała trochę łatwiej o jakieś możliwości rozwoju. Może będziemy dostawać zaproszenia z jakichś akademii, więc fajnie będzie z tego skorzystać. Niezmiernie się z tego cieszę, bo prawda jest taka i nie ma co ukrywać, że sukces otwiera wiele drzwi. Mam nadzieję, że z tego skorzystamy tak, bym mogła się jeszcze bardziej rozwinąć jako sportowiec.

PAP: Spotyka się pani teraz z bardzo dużym zainteresowaniem ze strony mediów i zapewne również potencjalnych sponsorów. Pojawiają się też trenerzy, którzy obiecują, że poprowadzą panią po kolejne tytuły wielkoszlemowe?

I.Ś.: Szczerze mówiąc, do mnie takie oferty nie docierają. Ale pozostanę z dotychczasowym sztabem, bo to są ludzie, którym ufam najbardziej i którym wierzę. Tutaj więc nie ma nawet pola do dyskusji na ten moment.

Reklama

PAP: Mówiła pani niedawno, że już wcześniej się trochę przyzwyczaiła do popularności, ale teraz musi się jeszcze trochę oswoić z jej wzrostem. Znajdowanie się w centrum uwagi ma swoje plusy czy męczy?

I.Ś.: Szczerze mówiąc, zawsze na jakimś etapie męczy, ale na pewno doceniam to zainteresowanie. Myślę, że cała Polska mi kibicowała podczas tego turnieju, bo naprawdę to czułam. Cieszy mnie, że będę mogła np. mieć kiedyś na coś wpływ. Myślę, że będzie dla mnie bardzo pozytywne, to zawsze było moim marzeniem. Postaram się wykorzystać to jak najlepiej. Dlatego jestem wdzięczna za to zainteresowanie.

PAP: Już podczas French Open zrobiła pani pierwszy krok w kierunku wywierania wpływu. Opowiadając o roli Darii Abramowicz w swoim sztabie szkoleniowym, zwróciła pani uwagę na znaczenie psychologów w sporcie...

I.Ś.: Mam taką nadzieję. Ogółem myślę, że chodzi o świadomość, że współpraca z psychologiem może pomóc. Myślę, że w Polsce w tym zakresie jest jeszcze duże pole do działania. Chciałabym więc uświadomić innym, że psycholog jest taką pomocą w sztabie jak trener i że może pomóc w rozwoju, a niekoniecznie musi być od rozwiązywania jakichś poważnych problemów. Mam nadzieję, że postrzeganie takiej współpracy trochę się zmieni i że więcej osób będzie z niej korzystało. Osobiście uważam, że bardzo pozytywnie wpływa ona na wyniki i występy.

PAP: W pomeczowych wywiadach w Paryżu kilkakrotnie wspominała też pani o swoim kocie. Jest pani wielką miłośniczką tych zwierząt?

I.Ś.: Jestem, ale szczerze mówiąc, mój kot... za bardzo mnie nie lubi. Nie jestem jego ulubienicą. Koty mają to do siebie, że wybierają jedną osobę, a w tym przypadku jest nią moja siostra. Wiem, że to teraz jeden z popularniejszych kotów w Polsce, ale jak patrzyłam na niego, to nie widać po nim, by to odczuwał, więc wszystko jest pod kontrolą.

Rozmawiała: Agnieszka Niedziałek