30-letnia siatkarka ostatni sezon spędziła w Muszyniance-Fakro Muszyna, z którą zdobyła tytuł mistrza kraju, drugi w swojej karierze. Po zakończeniu rozgrywek, Rosner wróciła do rodzinnego Słupska. Wzięła rozbrat z siatkówką, by podreperować zdrowie.

Reklama

"Jeszcze w trakcie sezonu ligowego miałam kłopoty ze zdrowiem. I to nie była jakaś typowa kontuzja, ale dolegliwości nazwijmy to, nie związane ze sportem. Były one jednak na tyle poważne, że musiałam się tym zająć" - wyjaśnia. Rosner musiała zrezygnować również z gry w reprezentacji, choć szkoleniowiec Jerzy Matlak widział dla niej miejsce.

"Rozmawiałam z trenerem Matlakiem, jeszcze przed zakończeniem ligi. Powiedziałam, że zdrowie jest dla mnie najważniejsze. Mój lekarz sceptycznie podchodził do mojej gry w reprezentacji i wszystko co się z tym wiąże, a więc z treningami dwa razy dziennie, podróżami i turniejami. Powiedział mi, że jak chcę grać, to jedynie na swoją odpowiedzialność. Stwierdziłam, że tyle lat poświęcałam swoje zdrowie, no to czas o to zdrowie zadbać. Pomyślałam, że świat się nie zawali jak mnie zabraknie w reprezentacji" - opowiada.

Pierwotnie planowała w grudniu, najpóźniej w styczniu wznowić treningi i dołączyć do któregoś z zespołu na drugą część sezonu. Jak poinformowała, te plany są już nieaktualne.

"Moje plany trochę się zmieniły i nie planuję już grać w tym sezonie. Ostatnio miałam telefony z klubów tureckich i włoskich. Wcześniej długo rozmawiałam z drużyną z Portoryko. Podziękowałam wszystkim za propozycje. Co do mojej przyszłości, to decyzję podejmę w maju, może w czerwcu. Teraz trochę się ruszam, chodzę na siłownię, czasami pogram towarzysko. Zdaje sobie sprawę, że po rocznej przerwie ciężko będzie mi będzie wrócić do takiego reżimu treningowego. Nie miałam jeszcze tak długiej przerwy. Jeżeli sobie nie poradzę, jeżeli organizm odmówi posłuszeństwa, to trudno. Nie zabiję się z tego powodu. Są inne sposoby na życie" - mówi.

Nie ukrywa, że najchętniej kontynuowała karierę w jakimś ciepłym kraju. "Miło wspominam pobyt na Teneryfie, ale ostatnio liga hiszpańska niestety podupadła finansowo. Nie ukrywam, że skusiłabym się na wyjazd do Portoryko" - przyznaje.

Siatkarka korzystając z dłuższej przerwy postawiła na edukację. Zapisała się na kurs trenerski i nie wyklucza swojej przyszłości w tym fachu. "Spokojnie, mam przed sobą jeszcze kilka egzaminów i pracę do napisania. W maju może będę miała dyplom trenera drugiej klasy" - tłumaczy. Z zainteresowaniem śledzi rozgrywki PlusLigi kobiet, choć nie ma swojego faworyta.

Reklama

"W roli kibica inaczej na to patrzę, nie podskakuję tak bardzo na kanapie jak kiedyś. Podchodzę spokojniej, czasami na mecze patrzę już pod kątem trenerskim. Nie mam też konkretnych drużyn, którym kibicuję. Trzymam kciuki za wszystkie koleżanki, z którymi grałam, które znam i mam kontrakt. Podobają mi się drużyny, które sprawiają na boisku fajne wrażenie" - zaznacza. Jej zdaniem, lepiej dla rozgrywek byłoby, gdyby więcej drużyn rywalizowało o czołowe lokaty.

"Liczą się w tej chwili dwa mocne zespoły - Muszynianka i Aluprof. Inne są <świeże> dopiero w budowie, potrzebują więcej czasu na zgranie się. Kiedyś jednak więcej było silnych zespołów - oprócz Muszynianki i Aluprofu była jeszcze Piła, Kalisz, Bydgoszcz i chyba dzięki temu liga była ciekawsza" - podsumowuje.