Balić to od lat światowa czołówka. Był już mistrzem świata i złotym medalistą olimpijskim. Dwukrotnie wybierano go na najlepszego piłkarza ręcznego roku. Przez lata grał w hiszpańskim Portland San Antonio, a w tym roku wrócił do ojczyzny, jest liderem Croatii Zagrzeb. Mówi się, że do powrotu przekonał go kontrakt wart kilkaset tysięcy euro rocznie. Bo Balić wart jest każdych pieniędzy - pisze "Super Express".
>>>Wenta ma receptę na pokonanie Chorwacji
"Nie ma wątpliwości, że to wielki zawodnik" - nie ukrywa Wleklak, który nie zgadza się z opiniami, że Balić gra zbyt indywidualnie. "Może nie znam się na piłce ręcznej, ale uważam, że cała gra Chorwatów zależy głównie od tego, co on im wypracuje" - dodaje.
Na tle takiej gwiazdy kariera Wleklaka wygląda skromnie. Z Polski wyjechał dopiero po trzydziestce. I to do nie najmocniejszej ligi austriackiej. W reprezentacji od lat pozostawał w cieniu Grzegorza Tkaczyka. Ale w Chorwacji to "Zdechły" jest naszym liderem. Oryginalne przezwisko wzięło się stąd, że po paru minutach na boisku, a podobno także tuż po przebudzeniu, wygląda jak nieboszczyk