Było „leć Adam, leć!", teraz będzie „jedź Adam, jedź!".
Fajnie by było. Rajdy to dla mnie wielka przygoda. Zupełna nowość, gdzie niczego nie dostanę na talerzu. Będę musiał wiele rzeczy wypracować sam z pilotem. To mnie bardzo motywuje.

Reklama

Podczas igrzysk olimpijskich w Vancouver opowiadał nam pan o motoryzacyjnej pasji. Myślał pan wtedy, że to się tak rozwinie, iż padnie propozycja startu w Rajdzie Dakar?
W życiu nawet nie przypuszczałem! Wiem, jak drogi jest ten sport. W Dakarze jeżdżą zawodowcy i ludzie bardzo bogaci, którzy chcą przeżyć wielką przygodę. Od pewnego czasu Dakar to impreza trzech teamów - Volkswagena, BMW i Mitsubishi. Ta ostatnia ekipa już nie jeździ, ale te dwa pierwsze zespoły ze sobą walczą. Volkswagen jest chyba nie do pokonania, choć dzisiaj to tylko znaczek na masce, bo przecież ten samochód jest budowany na rajd od podstaw. Auto, którym my pojedziemy, ma raczej małe szanse na rywalizację z najlepszymi. Dlatego właśnie naszym celem jest pokazać, że Dakar wygląda inaczej - to walka ze sobą i wszystkimi przeciwnościami na trasie. Do tego dochodzi chęć samorealizacji i spełnienia marzeń.

Przejedzie pan Dakar raz, spełni marzenie i powie „dziękuję" czy będą kolejne starty?
Nie wiem, nie umiem powiedzieć, choć na pewno ten sport wciąga coraz bardziej. Początkowo myślałem, że to może nie dla mnie. Wiedziałem jednak, że jeśli podejmę wyzwanie, to zostaną ze mną sponsorzy, a to daje finansowe wsparcie. Co stanowi plus tej sytuacji. Do tego dochodzi chęć walki. Sami wiecie, jak wygląda skoczek - wiecznie dieta i wyrzeczenia. Często nie traktuje się nas jak mężczyzn. Zdejmiemy kask, kombinezon i ludzie są w szoku, że skoczek jest taki chudy. Chciałem więc zrobić coś męskiego.

Jak się panu jeździ tym autem?
Super! Na początku były problemy z zawieszeniem, ale ostatnio w Drawsku wszystko działało znakomicie. Poza tym ciągle się uczę. To zupełnie inna jazda. Opowiadałem często, że jeżdżę sobie swoją terenówką, próbuję driftów, itd. Lecz ten samochód to zupełnie coś innego. Inaczej się prowadzi, inaczej trzyma się drogi... Inna bajka.

Reklama

Jak zareagowała rodzina na decyzję o startach w rajdach?
Na początku było ciężko, później żona powiedziała, że mnie będzie wspierać, a teraz znowu jest trudniej. To pasja i praca. Często powtarzałem żonie, że oznacza ona kolejne wyjazdy. Pytałem ją, czy wyobraża sobie, że będę całą dobę siedział w domu albo chodził do pracy i wracał wieczorem? Powiedziała, że nie. Szokiem jest jednak, że wszystko stało się tak szybko, ale są i plusy. Jednak latem pojadę na wczasy, a zimą na narty. Jak normalny człowiek.

>>>Czytaj także: Justyna Kowalczyk wróciła z Kamczatki