Nie mamy nic do stracenia, a dużo do zyskania - uważa rozgrywający Vive Targi Grzegorz Tkaczyk przed weekendowym turniejem w Kielcach, którego stawką będzie "dzika karta" do Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych. W sobotę w półfinałach w Hali Legionów najpierw niemiecki zespół Rhein-Neckar Loewen zagra z francuskim HB Grand Littoral Dunkierka, a następnie drużyna gospodarzy zmierzy się z hiszpańskim Cuarto Rayas Valladolid. Zwycięzcy w niedzielę spotkają się w finale, który wyłoni uczestnika LM.
"Czujemy się bardzo dobrze, drobne urazy i lekkie kontuzje ustąpią przed sobotnim meczem. Wygrany przed kilkoma dniami turniej Kielce Cup dodał nam trochę otuchy, a graliśmy przecież z dwoma silnymi zespołami - Constantą i Croatią. Nasza forma była całkiem poprawna. Oczywiście, nie popadam w nadmierny optymizm, ale w lepszym nastroju i spokoju przygotowujemy się do rywalizacji o Ligę Mistrzów" - powiedział Tkaczyk, który latem trafił do wicemistrza Polski z Rhein-Neckar wspólnie z bramkarzem reprezentacji Sławomirem Szmalem.
"Będziemy walczyć do upadłego, nie mamy nic do stracenia, a dużo do zyskania" - dodał Tkaczyk. Jego zdaniem, roztrząsanie szans poszczególnych zespołów jest trudne, bowiem w każdym doszło między sezonami do sporych zmian kadrowych. W Vive Targi jest sześciu nowych szczypiornistów, w Rhein-Neckar Loewen - czterech, tylu też w ekipie hiszpańskiej.
W Kielcach każda lokata w końcowej klasyfikacji będzie miała znaczenie. Przegrany w finale oraz zwycięzca spotkania o trzecie miejsce trafią do trzeciej rundy Pucharu EHF, a ostatnia drużyna wystąpi w drugiej rundzie tych rozgrywek. Do środy sprzedano ponad 3800 wejściówek, a trybuny kieleckiej hali pomieszczą 4200 widzów. Cena biletów na jeden dzień turnieju to 60 zł, na oba - 80.