Gollob na zwycięstwo w Grand Prix czekał blisko dwa lata. Po sukcesie cieszył się jak dziecko. Kręcił "bączki" na motocyklu, kłaniał się 20 tysiącom kibiców, jeździł na jednym kole. Na podium utonął w szampanie. Drugi w Bydgoszczy Krzysztof Kasprzak i trzeci Nicki Pedersen prawie całą zawartość dwulitrowych butelek wylali za kevlar polskiego zawodnika. Gollob był nieprawdopodobnie szczęśliwy - pisze "Fakt".
"Zwycięstwo w Grand Prix Polski dedykuję wszystkim, którzy we mnie wierzą i chcą, abym dalej zwyciężał. Wygrałem też dla moich ukochanych kobiet żony i córki. Sukces chciałbym dedykować też mojemu ojcu. On po raz pierwszy w karierze moje starty na bydgoskim torze oglądał z trybun, a nie z parkingu" - cieszy się Gollob, który twierdzi, że nie kończy kariery i chce dalej wygrywać w Bydgoszczy.
Będzie to możliwe, bo działacze Polonii zawarli umowę z IMG i jeszcze co najmniej trzy lata Grand Prix będzie odbywać się na torze w mieście nad Brdą. W sobotę po raz pierwszy w historii Polak wygrał Grand Prix i na drugim miejscu również stanął nasz reprezentant. Startujący z "dziką kartą" Krzysztof Kasprzak udowodnił, że może być następcą Golloba.
"Na ten sukces pracowałem nie tylko ja, ale również mój brat i ojciec, którzy pomagali mi w parkingu. Zrobię wszystko, żeby za tydzień po Grand Prix Challenge w Vojens cieszyć się ze stałego miejsca w Grand Prix. Chciałbym udział w tej imprezie wywalczyć na torze, a nie liczyć tylko na <dziką kartę>" - zapewnia "Fakt" Kasprzak.