W polskiej lidze na talencie tego piłkarza nie poznano się m.in. w Polonii Warszawa i Lechu Poznań. "Nikt nigdy nie powiedział mi: Arek, liczymy na ciebie. Dopiero trenerzy Skody Xanthi nie bali się na mnie postawić. Czułem, że jestem numerem jeden. Mogłem grać swobodnie, bez żadnej presji, i po sezonie 2006/07 wybrano mnie na najlepszego bramkarza ligi greckiej" - wspomina piłkarz w "Fakcie".

Reklama

"Do Polski na razie nie zamierzam wracać. Chyba że na dwa lata przed końcem kariery, ale tylko do któregoś z trzech wielkich klubów: Wisły, Legii lub Lecha!"

Malarz zasłynął w Grecji fantastyczną serią meczów, w których przez 683 minuty nie puścił gola. Wkrótce potem w miejscowych mediach pojawiły się propozycje nadania mu obywatelstwa i powołania do reprezentacji Hellenów.

"Fajnie, że Grecy mnie doceniają, ale... zacznę poważnie myśleć nad tą sprawą, kiedy zadzwoni do mnie selekcjoner Otto Rehhagel. Coś jest na rzeczy. Mimo wszystko wolałbym grać z orłem na piersi! Tyle że w polskiej kadrze jeszcze nigdy nie dostałem szansy" - mówi Arek.

Malarz miał świetny początek w Panathinaikosie, był nie do pokonania, po czym trener ateńczyków Jose Peseiro niespodziewanie posadził go na ławce rezerwowych. Mimo to Malarz ciągle jest jednym z największych idoli kibiców Koniczynek, o czym mogliśmy się przekonać podczas spaceru z piłkarzem po jednej z ateńskich dzielnic.

"Na każdym kroku ludzie proszą mnie o autograf albo wspólne zdjęcie. W Polsce nigdy mi się to nie zdarzało, a tutaj wystarczy, że pójdę do banku albo sklepu, a ktoś od razu mnie zaczepia" - śmieje się Arek. "Ludzie ciągle pytają mnie, dlaczego nie gram. Mówią, żebym uzbroił się w cierpliwość, bo jestem najlepszym bramkarzem w Grecji, ale mi ciężko pogodzić się z decyzją trenera. Jestem w bardzo dobrej formie, nie stroję fochów i nie rozumiem, dlaczego posadzono mnie na ławce po jednym z najlepszych meczów, jakie kiedykolwiek rozegrałem w barwach tego klubu!"